Opowiadanie jest tłumaczeniem, prawa autorskie należą do midnightfaery
Beta:
Mias pochylił się w siodle, kopnięciami i okrzykami zachęty poganiając swojego czarnego wierzchowca. Rześkie, nocne powietrze ożywiało jego zmysły. Popędził konia do jeszcze szybszego kłusa, krajobraz rozmazywał się wokół niego, budynki posiadłości pojawiały się jedynie na sekundy,a po chwili znów znikały wśród ciemności.
Szarpnął za wodze, zatrzymując się na szczycie wzniesienia, dającego idealny widok na otaczające go wzgórza i rozsiane poniżej chaty. Poklepał konia z aprobatą zerkając na księżyc i zaciągnął się powietrzem. Zamknął oczy pozwalając otoczyć się dźwiękom nocy. Pieśni wygrywane przez świerszcze i odległe wycie wilków uspokajały go. Przynajmniej do czasu, gdy myśli znów nie odpłynęły w stronę Elle.
W całym swoim życiu, nie spotkał jeszcze kogoś takiego ja ona. Nie bała mu się postawić i wciąż stwarzała nowe wyzwania, zawsze mówiąc to co myślała. Posiadanie kogoś tak prawdomównego w swoim towarzystwie, było bardzo odświeżające. Ze strachu przed jego mocą, ludzie rzadko patrzyli mu w oczy. Nie mógł ich za to winić. Magia i reputacja jaką się cieszył wymuszały u innych respekt ale i trwogę. Nikt nie śmiał mu się sprzeciwić, szydzić z niego lub choć zakwestionować jego działań. Nikt prócz Elle.
Jej żartobliwe przytyki zupełnie go zaskoczyły, zwłaszcza po przejmującym oświadczeniu w bibliotece. Nie przejmował się, że dostrzegła jego słabość, był raczej zaskoczony tak silnymi uczuciami względem dziewczyny. Co prawda, rozbawienie Elle jego kosztem uraziło dumę mężczyzny, ale jej błyszczące roześmiane oczy przyprawiały go o dziwne kołatanie w piersi. Nawet teraz gdy wyobrażał sobie jej przyjazny uśmiech i dźwięczny śmiech, szeroko oczy szukające jego wzroku, serce Miasa zaciskało się odrobinę mocniej.
Tłumił śmiech, gładząc dłonią wzdłuż szczęki, gdy wspominał zdumione oczy Elle w chwili, gdy wyrzucał Abernosa za drzwi. Całym sercem i duszą wiedział, że powinien się poprawić jeśli chce ją zdobyć. A skoro przyznał to już sam przed sobą, miał nadzieję, że i ona będzie bardziej przychylna jego zalotom.
Był pewny, że Elle pragnie go równie mocno, co on jej - Widział to w oczach dziewczyny za każdym razem, gdy był w pobliżu. Mimo to, z jakiegoś powodu, którego nie mógł zrozumieć, wciąż trzymała się z dala. Gdy jego owładniało jakieś silne uczucie, działał. Między innymi dlatego sprowadził Elle do swojego świata. Teraz był gotowy przyjąć jej każdą decyzję. Choć nie ukrywał, że najchętniej widziana byłaby ta związana z kąpielą z bąbelkami, świecami i może nawet…
Daleki, mrożący krew w żyłach wrzask wyrwał zaskoczonego Miasa z rozmarzenia. Jego wzrok powędrował w stronę dworu. Krzyk odbijał się wśród nocy, aż dotarł do uszu mężczyzny w chwili, gdy pojawił się kolejny, tym razem jednak, szybko ucięty.
Mias bez wahania odwrócił konia w stronę swojego dworu popędzając zwierze jak nigdy wcześniej. Z wściekłością wbijał pięty w końskie boki zmuszając do jeszcze szybszego biegu, aż wierzchowiec sam wyczuł niepokój swego właściciela. Kopyta uderzały o ziemię w równym rytmie, dopasowanym do tętna Miasa.
Gdy tylko dwór był już w zasięgu wzroku, serce mężczyzny zamarło na widok szeroko otwartych, frontowych drzwi. Zeskoczył ze swego konia, zanim jeszcze ten się zatrzymał, pędząc w stronę wejścia. Gdy minął próg i nie poczuł znajomego przepływu magii, jego strach się wzmógł. Ktoś dezaktywował zaklęcie.
- ELLE! - wrzeszczał, biegając po pokojach na dolnym piętrze. Miał nadzieję, że dziewczyna wyjrzy zza rogu za zdumionym wzrokiem pytając, dlaczego zachowuje się jak szaleniec.
Gdy się nie pojawiła, poczuł ostre ukłucie bólu w sercu.
Wbiegał po dwóch schodkach na raz, omal nie potykając się o przewróconą w holu zbroję . Z łatwością ją wyminął i popędził do swojej sypialni.
Zatrzymał się przed drzwiami, patrząc w dół, na trzeszczące pod jego butami kawałki szkła, rozrzucone na dywanie.
- Elle? - zawołał. Poczuł nagłą suchość w gardle, gdy znów nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Przyjrzał się uważnie pomieszczeniu i zaklął, gdy zobaczył otwarte okno a na łóżku jedynie kłąb zmiętej pościeli. Świeca na stoliku nocnym złowrogo migotała, poruszana wiatrem. Mias sprawdził łazienkę, a nawet i szafę, w zdenerwowaniu przeczesując dłonią włosy i opadł na łóżko.
Przyglądał się pustemu łożu ze zdrętwiałym ciałem. Biorąc głęboki, drżący wdech, rękę przesunął na poduszkę, lekko wgłębioną w miejscu, gdzie leżała głowa dziewczyny. Nie był pewny czy nie zaczyna wariować, ale pierzyna wciąż wydawała się być ciepła. Pochylił się, czując rosnącą rosnącą z sekundy na sekundy niepewność. Łokcie oparł na kolanach, a ręce złączył, podpierając nimi podbródek.
Elle zniknęła. Odepchnął ją, przestraszył swoim temperamentem, a teraz ona odeszła. Gdy to zrozumiał, jego ciało przeszył dreszcz. Jeszcze nigdy nie czół tak obezwładniającej rozpaczy. Pokręcił głową nie mogąc uwierzyć, że w jakiś sposób Elle zdołała przełamać zaklęcie, które nałożył na dwór. Nie mógł jedynie zrozumieć dlaczego roztrzaskała kilka posągów i powaliła stojącą w holu zbroję?
Dopiero wtedy, na podłodze pod oknem, zauważył resztki błota. Spochmurniał, kucając przy większej grudce ziemi w pobliżu łóżka. Otworzył szeroko oczy gdy w przyćmionym świetle dostrzegł, że są to ślady stóp. Kilkoma dużymi krokami podszedł do okna i spojrzał w dół, w ciemność. Było to co najmniej dziewięć metrów wysokości, jednak ktokolwiek wspiął się po murze i wszedł przez okno, najwyraźniej wybiegł wraz z Elle przez frontowe drzwi.
Serce Miasa urosło w dumie gdy zrozumiał, że dziewczyna nie poddała się bez walki, czego dowodziły zniszczenia w holu. Duma jednak szybko przerodziła się w troskę. Czy była ranna? Przestraszona? Gdzie została zabrana? Kto ją porwał?
Wspomnienia, które przez długi czas w sobie tłumił, dopadły go bez ostrzeżenia. Wspomnienia jego i Eliasa, najwyżej dwunastoletnich. Wspomnienia z czasów, gdy nie mieli powodów by ze sobą walczyć. Czasów, gdy życie było prostsze. Obrazy w jego głowie były równie świeże, jak kilkanaście lat wcześniej. Elias wspinał się po ścianie stodoły z łatwością i spokojem na jaki nie było stać Miasa i śmiał się do rozpuku, nazywając brata tchórzem.
Mężczyźnie zmroziło krew w żyłach. Elias miał Elle.
***
Elle podniosła się szybko, jednak nagłe pulsowanie w głowie zmusiło ją, do ponownego położenia się. światło wlewające się przez okno powodowało jeszcze większy ból, więc zamknęła oczy. Pokój zdawał się pod nią kołysać, nie pomagając obezwładniającym ją nudnościom.
- Oddam wszystko za trochę Tylenolu - jęknęła, zasłaniając sobie ręką oczy.
Co się stało poprzedniej nocy? Nie przypominała sobie, by wychodziła gdzieś z przyjaciółmi, a nawet jeśli, na pewno nie wypiłaby tyle, by obudzić się z tak potężnym kacem. Po swoich osiemnastych urodzinach nauczyła się, że fakt, że może pić póki stoi o własnych siła wcale nie oznacza, że powinna.
Obróciła się na bok mając nadzieję, że zobaczy światełka budzika. Pokój zdawał się nieznacznie przechylić na prawą stronę. Spojrzała na szafkę nocną i zamrugała kilka razy nim dotarło do niej, że zegarek zniknął. A stolik nie należał do niej. Szybko znów usiadła, zwieszając nogi za krawędź łóżka i jęknęła gdy pulsowanie w głowie nasiliło się od nagłego ruchu.
Zalała ją fala wspomnień poprzedniej nocy, jeszcze nasilając ogromny ból głowy. Przypomniała sobie, jak Elias ją oszukał i ścigał, niemal przyprawiając o zawał serca. I wyglądało na to, że obie te sytuacje go cieszyły.
Rozejrzała się po pokoju, który niewątpliwie był jej nowym więzieniem, starając się ułożyć jakiś plan ucieczki. W pomieszczeniu, mimo słońca wpadającego przez wysokie okna po prawej, było ponuro, najpewniej przez ściany podłogę i sufit zbudowane w całości z ciemnego drewna. Obok ogromnego okna stało ciężkie, dębowe biurko z rozrzuconymi na nim papierami i przyrządami, których Elle nie potrafiła nazwać. Oparła się kolumnę łóżka gdy zauważyła, że jest ona przymocowana do sufitu, a samo łóżko, przytwierdzone do ściany.
- Dziwne - wyszeptała, odciągając na bok pościel, by lepiej widzieć w jaki sposób rama łóżka połączona jest z deskami.
Sposób w jaki się nachyliła wywołał dziwny ból przebiegający przez jej tułów, przywodzące na myśl poparzenie słoneczne. Gdy spojrzała w dół, zobaczyła wściekle czerwony odcisk dłoni na samym środku brzucha. Musnęła ślad koniuszkami palców i skrzywiła się od bólu jaki spowodował dotyk.
- Cholera! - sapnęła wściekle nie z powodu rany, ale ponieważ zorientowała się, że ubrana była jedynie w bieliznę.
Swoją koszulę zauważyła zawieszoną na ramie łóżka. Chwyciła ją i wciągnęła przez głowę mamrocząc przekleństwa o mężczyźnie, który myśli, że rozbieranie nieprzytomnych kobiet jest w porządku.
- Mam nadzieję, że nie mówisz o mnie, najdroższa - zaśmiał się Elias, stojący w progu drzwi.
Elle zamarła, kierując uważne spojrzenie w jego stronę.
- Dobrze spałaś? - spytał uprzejmie, zerkając na nogi dziewczyny, których nie zdążyła jeszcze zasłonić. Szybko zakryła swoje pośladki, naciągając koszulę aż do ud i posyłając mężczyźnie gniewne spojrzenie, przez które ten uśmiechał się jeszcze szerzej.
- Z czego się śmiejesz? - warknęła Elle. Przez ból głowy była w podłym nastroju, nie wspominając o tym, że została porwana. Znowu.
- Po prostu podziwiam widoki - odpowiedział Elias, wzruszając ramionami i zbliżył się o kilka kroków.
Dziewczyna zerknęła w kierunku drzwi - jej szansy na ucieczkę.
Elias podążył za jej spojrzeniem.
- To byłby błąd, najdroższa.
- Naprawdę? A to dlaczego? - spytała, a jej wzrok znów powędrował w stronę oferujących wolność drzwi.
- Bo w przeciwieństwie do twojego poprzedniego miejsca pobytu, tutaj twoje wybryki nie pozostaną bezkarne - wyjaśnił ze wzruszeniem ramion mężczyzna. - I zamierzam dopilnować, bym wzbudzał w tobie strach tak długo, aż nie nauczysz się poprawnie zachowywać, najdroższa.
- Nie nazywaj mnie swoją najdroższą, psycholu - powiedziała Elle przez zaciśnięte zęby.
Dostrzegła błysk wściekłości w jego oczach i nim zrozumiała co się dzieje, Elias zmniejszył dzielący ich dystans, złapał jej ramię i szarpnięciem postawił na nogach
- Zrobiłabyś lepiej, okazując mi więcej szacunku, najdroższa - wysyczał. Jego usta drżały, gdy próbował powstrzymać gniew.
Szacunku? Czy on żartował? Miała ochotę roześmiać mu się w twarz, ale surowy wzrok i wbijający się w rękę uścisk skutecznie ją uciszały.
Musiała odwrócić wzrok, nakazując sobie nie płakać. Nie mogła pozwolić, by ten facet dostrzegł jej strach. Wydawał się być jednym z tych, którzy wykorzystaliby to dla własnych korzyści, a to mogłoby się naprawdę źle dla niej skończyć.
- Przeproś - Uwolnił jej rękę, pozostawiając tylko tępy ból w miejscach gdzie jeszcze przed chwilą trzymał swoje silne dłonie.
Błysk sztyletu przytwierdzonego do pasa na biodrach Eliasa, przykuł uwagę Elle. Szybko podniosła wzrok z powrotem na mężczyznę nie chcąc, by zorientował się, że w jej głowie formuje się nowy plan.
W jego oczach wciąż płonęła zwrócona przeciwko niej wściekłość, ale miała nadzieję, że uda się go uspokoić choć na kilka minut, by zdołała sięgnąć po jego sztylet.
- Przepraszam - wyszeptała, przyglądając się mężczyźnie spod rzęs. - Ja po prostu tak bardzo się boję.
Elias westchnął niepewnie, patrząc podejrzliwie na dziewczynę.
Słyszała bicie własnego serca, gdy zbliżyła się do Eliasa. Trzęsące się ręce schowała za plecami, by nie zdradziły jej zdenerwowania. Już raz próbowała w ten sposób go oszukać, więc było bardzo prawdopodobnym, że nie da się znów tak łatwo nabrać. Musiała jednak chociaż spróbować. Nawet gdyby udało jej się dobiec do drzwi, Elias zaraz by ją dogonił. Ale gdyby miała broń, zyskałaby pewną przewagę.
- Przypuszczam, że to zrozumiałe - wyszeptał mężczyzna, choć wciąż obserwował ją jakby wiedział, że coś planuje.
- Obejmiesz mnie? - spytała, choć na samą myśl robiło jej się niedobrze. - Wiedziałabym wtedy, że naprawdę ci na mnie zależy.
Pokój zdawał się kołysać pod jej stopami. Potknęła się i wsparła na Eliasie, wytrącając go tym z równowagi. Wykorzystała okazję - chwyciła sztylet i odskoczyła jak najdalej, nim mężczyzna zdołał ją złapać.
- Podejdź bliżej, a będę zmuszona go użyć - powiedziała Elle zdumiona stanowczością w swoim głosie.
Ale Elias, zamiast wpaść w gniew, skrzyżował ręce na piersi i zaczął się śmiać, kręcą przy tym głową.
- Jesteś pełna niespodzianek, najdroższa.
Policzki dziewczyny zrobiły się gorące. Nie podobał jej się kierunek, w którym to wszystko zmierzało. Dlaczego nie próbował jej powstrzymać? Dlaczego wydawał się być taki pewny swego? Równie arogancki i pewny siebie jak Mias?
“Nie. Mias w niczym nie przypomina tego szaleńca” skarciła się.
- Mam na imię Elle, więc możesz darować już sobie cały ten chłam - powiedziała. Ręką w której trzymała ostrze, trzęsła się niespokojnie.
Mężczyzna przestał się śmiać.
- Elias i Elle. Brzmi całkiem interesująco, nie sądzisz?
- Nie! - krzyknęła. - Nigdy nie będzie Eliasa i Elle. Prędzej umrę!
- Da się zrobić - odpowiedział złowrogo.
Elle westchnęła i pokręciła głową próbując odgonić od siebie groźbę zawartą w jego słowach.
Elias zaśmiał się, rozkładając ręce.
- Dalej, najdroższa. Tylko się z tobą droczę. A teraz oddaj mi nóż i zapomnijmy o wszystkim.
- Nie - odparła dziewczyna, trzęsącym się głosem. - Zejdź mi z drogi, Elias.
Ruszyła sztyletem w prawo, nakazując mężczyźnie się przesunąć.
Elias spoglądał na nią gniewnie, ale w końcu zszedł jej z drogi.
- Kiedy stąd wyjdziesz pamiętaj, że dałem ci szansę się poddać. Byłem wyrozumiały, ale jeśli w tej chwili nie oddasz mi tego ostrza, nie ominął cię konsekwencje.
Dziewczyna trzęsącą się dłonią poprawiła włosy, zastanawiając się, w co właściwie się pakowała. Co Elias miał na myśli? Czy poza jego domem, czaiło się jakieś niebezpieczeństwo, na które nie była przygotowana? A może tylko ją nabierał, próbując przestraszyć?
“Jest tylko jeden sposób, by to sprawdzić” pomyślała i zdała sobie sprawę, że jest gotowa na wszystko, byleby być jak najdalej od Eliasa.
- Zaryzykuję - powiedziała, wycofując się do ciemnego korytarza, ze sztyletem wciąż wyciągniętym przed siebie.
- Twoja wolność jest bardziej nieosiągalna, niż możesz sobie wyobrazić - zawołał za nią Elias.
Obejrzała się przez ramię, ale nie ruszył za nią. Przycisnęła ostrze do piersi, drugą ręką podążając wzdłuż gładkiej ściany. Wąski korytarz nie dawał wytchnienia jej sponiewieranym zmysłom. Miała wrażenie, że podłoga kołysze się i przechyla lekko na jedną stronę.
Przed sobą dostrzegła małe schodki prowadzące na górę. Promienie słońca padały na drewniane stopnie. Elle powoli wspięła się na górę i gdy tylko przekroczyła próg drzwi, oślepiło ją jasne światło.
Osłoniła oczy ręką, starając się utrzymać rozwiane włosy z dala od twarzy.
Zamrugała kilka razy, chcąc przyzwyczaić się do światła. Przez kilka sekund, polegając na pozostałych zmysłach, wyczuła zapach morza i usłyszała rozbijające się wokoło fale.
Zachwiała się w tył, gdy podłoga znów się zakołysała. Wypuściła z ręki sztylet który potoczył się gdzieś po podłodze. Z pewnymi trudnościami odzyskała równowagę, jednocześnie szarpiąc się z wydymającą się na wysokości talii koszulą. Jej brzeg przyciskała ręką do uda, drugą wciąż osłaniając oczy. Westchnęła ciężko, gdy w końcu spojrzała na otaczającą ją okolicę.
Kilka tuzinów mężczyzn zaprzestało swojej pracy na pokładzie statku, by się jej przyjrzeć. Niektórzy zdziwieniem, a spojrzenia innych przyprawiły dziewczynę o gęsią skórkę.
Zaśmiała się nerwowo, odsuwając się od grupy, której członkowie powoli wracali do swoich zadań, poganiani szaleńczym wykrzykiwaniem rozkazów postawnego mężczyzny stojącego na tylnym pokładzie. Elle powoli przysunęła się do relingu, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w bezkresną głębie oceanu.
- Cholera - westchnęła, przyglądając się połyskującemu na wodzie słońcu. - Jestem na morzu.
***
Mias dobijał się do wejścia, z każdą chwilą, coraz bardziej sfrustrowany.
- Otwieraj te drzwi, albo je wyważę!
- Dobrze, już idę - odezwał się zaspany głos. Chwilę później rozległ się dźwięk odblokowywanego zamka i drzwi powoli się otworzyły. - Czego ci potrzeba… Mias! - zaczął Abernos i szybko zaczął obwiązywać się ciasno szlafrokiem, jednak Miasowi zdążyło mignąć coś różowego i koronkowego.
Jęknął wiedząc, że nie będzie w stanie wymazać tego obrazu z pamięci. Pchnął fauna i wszedł do jego pracowni.
- Potrzebuję twojej pomocy - powiedział Mias nie potrafiąc ukryć desperacji w swoim głosie.
Po godzinach spędzonych na próbie odnalezienia Eliasa, w końcu zgubił trop. Młodszy brat musiał użyć jakiejś bardzo potężnej magii, by ukryć kierunek w którym się udał, a fakt, że Mias nie mógł tego zaklęcia przełamać, tylko podsycał jego gniew i frustrację. Kosztowałoby go to całą jego energię, nie to co pewnego małego fauna, który przycupnął właśnie wyściełanej, fioletowej sofie.
- Mojej pomocy? - spytał Abernos z niepokojem, szarpiąc za kołnierzyk szlafroka. - Pomocy z czym?
- Elle zniknęła - westchnął Mias, nie potrafiąc spojrzeć faunowi w oczy.
- Dziwi cię to? - sapnął Abernos. - Zwłaszcza po tym, jak ścigałeś ją dziś wieczór, i doprowadziłeś do przeraźliwego krzyku? Oczywiście, że zniknęła.
- Nic takiego nie zrobiłem! - wrzasnął mężczyzna sprawiając, że Abernos skulił się na kanapie. - O czym ty do cholery mówisz?!
- Widziałem to na własne oczy - odkrzyknął faun. - Uciekała przed tobą i wzywała mnie na pomoc.
Mias chwycił kołnierzyk Abernosa i z łatwością podciągnął go z sofy.
- I dlaczego jej nie pomogłeś? - wysyczał przez zęby. Z trudem opanowywał złość. Gdyby faun zrobił cokolwiek, mógłby uratować Elle przed Eliasem.
- P-Powiedziałeś, że… że jeśli wmieszam się w twoje sprawy jeszcze raz, powiesisz moją głowę w salonie! - wytłumaczył drżącym głosem Abernos. - Robiłem tylko to, co mi kazałeś! Skąd mogłem wiedzieć, że akurat dziś zechcesz, bym się wtrącił?!
Mias uwolnił Abernosa i przeczesał dłonią włosy. Elias ją ścigał? Sprawił, że uciekała z krzykiem ze strachu przed nim? Jeśli w złości, choć położył na niej rękę, Mias zamierzał odciąć mu ją przy samym nosie.
- Wybacz, Abernosie - powiedział, przezornie wbijając wzrok w podłogę. - Prawda jest taka, że to nie mnie dziś widziałeś, goniącego Elle. To był mój brat - zacisnął zęby. - Elias.
- Ty masz brata? - spytał wyraźnie zaskoczony faun. - Gdybym wiedział, ja… - pokręcił głową i spuścił wzrok, wpatrując się w swoje dłonie.
- To nie jest teraz ważne - powiedział Mias z nową siłą. - Elle jest w niebezpieczeństwie. Mój brat jest naprawdę okrutnym i złym człowiekiem. Boję się, że ją skrzywdzi.
Abernos wstał powoli, patrząc na Miasa ze zmarszczonymi brwiami.
- Jeśli się martwisz, to ten facet musi być naprawdę zły.
Mias skinął głową.
- Nie mamy czasu do stracenia. Podążałem ich śladem na północ, ale trop nagle zniknął. Elias zatarł ślady jakimś zaklęciem. Nie dam rady ich wytropić.
- Bez strachu - wyszczerzył się faun. - Jestem odporny na cudzą magię dzięki mojemu…
- Magicznemu pochodzeniu - dokończył za niego Mias. Nie miał nastroju na entuzjazm Abernosa - Znam twoje zdolności, głupcze. Dlatego cię obudziłem.
- Oczywiście - powiedział Abernos, czerwieniąc się, aż po końce uszu. - Pozwól mi tylko przebrać się w coś odpowiedniejszego dla naszej podróży - Ukłonił się lekko i popędził do drugiego pokoju.
- Tylko się pospiesz - krzyknął za nim Mias..
Faun pojawił się z powrotem chwilę później, ubrany w brązowe bryczesy, białą koszulę i niebieską kamizelkę. Narzucił na siebie płaszcz i ruszył na Miasem do drzwi.
- Ruszamy na północ oświadczył mężczyzna, dosiadając swojego wierzchowca.
Abernos z łatwością wskoczył na swojego konia i ruszyli w stronę miejsca, gdzie urywał się ślad Eliasa.
Na szczęście, faun szybko podjął trop, który zamiast biec dalej na północ, skręcał na wschód - prosto do portowego miasta.
Gdy się do niego zbliżyli, Mias przyspieszył będąc pewnym, że znajdzie Elle zamkniętą w jakiejść gospodzie z Eliasem. Miał nadzieję, że uda mu się ją uratować, nim dziewczynę spotka jakaś krzywda.
Zerknął za siebie sprawdzając, czy Abernos jedzie właściwą drogą, na co ten tylko skinął głową. Kontynuował więc zawiłą jazdę po wąskich uliczkach miasta. Przez późną godzinę, drogi były ciche i bezpieczne dla napotykanych co jakiś czas pijaków wytaczających się spomiędzy cieni.
Mias pociągnął za lejce, gdy dotarł do doków. Westchnął niepewnie, rozglądając się w lewo i prawo z niepokojem zastanawiając się, która z dróg zaprowadzi go do Elle.
Abernos zatrzymał się obok. Jego brązowa klacz zarżała.
- W którą stronę? - spytał Mias.
Faun przełknął głośno ślinę, wpatrując się w atramentową ciemność morza.
- Wybacz, ale to jest koniec drogi.
Mias odwrócił się i spojrzał na wodę. Promienie księżyca tańczyły na jej powierzchni. Jak mógł do tego tego dopuścić? Przeniósł ją tu, by była z nim, z samolubnych pobudek, a teraz obróciło się to przeciwko niemu sposób, którego nie mógł zignorować. Powinien był ją chronić, do diabła! A teraz była sama, przerażona z Eliasem? Sama myśl o tym, przyprawiał go o dreszcze. Musiał ją znaleźć. Nie ważne, jak długo miałoby mu to zająć, był gotowy przeszukać cały świat, by tylko odnaleźć jego Elle. Albo umrze, próbując to uczynić.
Sięgnął pod swoją pelerynę i wyciągnął małą, skórzaną sakiewkę, którą rzucił Abernosowi.
Odbiła się od jego rąk, ostatecznie lądując w silnym uścisku fauna.
- Idź do tawerny. Znajdź kapitana i zamów dla nas statek - powiedział Mias nie odrywając wzroku od wody.
- Mias, nie sądzę, by… - wyjąkał Abernos.
- Zrób to - nakazał mężczyzna, nie chcąc spuścić ciemnej wody z oczu choć na chwilę. Była yo jedyna rzecz, powstrzymująca go przed zeskoczeniem z konia i wyładowania swojego gniewu na jakimś niewinnym przechodniu.
Usłyszał, jak klacz Abernosa kłusuje po kamiennej drodze i był wdzięczny, że choć raz, ten mały faun zrobił to, o co go prosił bez dalszej dyskusji.
Mias uniósł się na siodle i rozmasował pierś starając się powstrzymać ból narastający w nim od zniknięcia Elle. Jednak ten był bezlitosny, jakby w mężczyźnie ziała wyrwa, której nie dało się wypełnić, póki jego miodowo-włosa piękność nie znalazła się znów w jego ramionach.
- Nadchodzę Elle - wyszeptał w ciemność, marząc, by morska bryza zaniosła jego wiadomość prosto do niej.
A więc pojawił się... po czterech miesiącach... Zostawię to bez komentarza.
Rozdział jest... jest w nim zapewne aż nadmiar błędów, powtórzeń i dziwnie brzmiących zdań, a to dlatego, że nie został jeszcze poprawiony przez Betę ale nie chciałam już dłużej czekać z opublikowaniem go.
Cóż mogę powiedzieć? Abernos jak zwykle wygrywa wszystko :) Mias jak zwykle niezwykle romantyczny. Nie wiem czy zauważyliście, jak już teraz się zmienił. Elias... eh. Jego sobie zostawmy... Wciąż nie wiemy o nim wszystkiego :D
Na pasku informacyjnym postaram się na bieżąco uzupełniać postęp w tłumaczeniu kolejnych rozdziałów. ostatni tydzień przed przerwą świąteczną...będzie ciężki, ale potem mam nadzieję, w końcu zabiorę się do pracy :)
Noooooooo :3
OdpowiedzUsuńJestem szczęśliwa z nowego rozdziału :D
Trochę pozwolił mi odciągnąć myśli od moich problemów, więc czekam na ciąg dalszy :)
Powodzenia w dalszym tłumaczeniu :)
Jejku.... Tak chętnie przeczytałabym ciąg dalszy, ale znając życie nie wcześniej, niż za miesiąc ;p
OdpowiedzUsuńcieszę się jak dziecko, gdy widzę nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńJa tam nie zauważyłam jakiś dużych błędów. Fajnie by było zobaczyć następny przetłumaczony rozdział w nowy rok albo wcześniej. Wiem, że tłumaczenie nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
~Lucy
Cóż. W zasadzie to właśnie znalazłam bardzo dopowiadający mi sposób na szybsze tłumaczenie... ale wciąż potrzeba trochę czasu i skupienia. A z tym u mnie ciężko :P Ale postaram się, by rozdział był na nowy rok :)
UsuńNie chcę Cię pospieszac,lecz rozdział mial byc na nowy rok a juz jest prawie połowa stycznia.Mam nadzieję ze to ostatnie twoje spóźnienie z rozdziałem.Wiele osób czeka na ciag dalszy.Myślę ze to pomoże Cię zmotywować do dodania kolejnego rozdziału.
UsuńPozdrawiam :)
już marzec a tu nadal nic :(
UsuńDzisiaj znalazłam twojego bloga i mogę tylko powiedzieć jedno. Dziękuję! To opowiadanie jest rewelacyjne i strasznie się cieszę, że podjęłaś się przetłumaczenia go. Z pewnością będę zaglądać na twojego bloga i z niecierpliwością oczekuję na następny rozdział c:
OdpowiedzUsuńfajny wpis, przy okazji zajrzyj do mnie i ocen tez moje wpisy :) owce
OdpowiedzUsuńszkolenia dla menedżerów
OdpowiedzUsuń-Halo halo HALO! Jest tu kto?!
OdpowiedzUsuń-Autorka nie napisała nic od prawie roku myślisz że ktoś tu jeszcze żyje? - odpowiedział mężczyzna
-TAK! Napewno pamięta o swoich czytelnikach.
-Przykro mi to stwierdzić, ale...
-NIE! Nie waż się tego mówić.
-... ale autorka zagineła w odmętach internetu porwana przez zdradzieckie prądy kotełów i innego rodzaju ufo.
Jeśli jednak udało Ci się uwolnić od kotełów i czytasz ten komentarz zostaw pod spodem wiadomość.
~Drużyna do Odnajdywania Zaginionych Autorek (w skrócie DOZA)
Żyję i pamiętam o tym blogu. Kilka razy przeszło mi przez myśl by kontynuować ten jakże zacny projekt... Niestety w najbliższym czasie nie mogę tego zrobić ;-; (klasa naturalną rządzi się własnymi prawami)
UsuńMoże w maju? ;)
Żyję i pamiętam o tym blogu. Kilka razy przeszło mi przez myśl by kontynuować ten jakże zacny projekt... Niestety w najbliższym czasie nie mogę tego zrobić ;-; (klasa naturalną rządzi się własnymi prawami)
UsuńMoże w maju? ;)
Oj kochana, gdzie się podziałaś? :(
OdpowiedzUsuń