Opowiadanie jest tłumaczeniem, prawa autorskie należą do midnightfaery
Beta: Katja
Mias przyglądał się śpiącej obok niego Elle. Nie poruszyła się przez całą noc. Wiedział o tym, bo on również się nie ruszał. Leżał, oparty o podgłówek łóżka, wsłuchując się w jej regularny oddech, i napawał widokiem unoszących się i opadających piersi pod białym, koronkowym stanikiem. Zdjął z niej suknię, którą nosiła, by było jej wygodnie podczas snu, jednocześnie zastanawiając się, dlaczego tak przejmuje się wygodą dziewczyny. Szeroki uśmiech jeszcze się powiększył na widok unoszącej się klatki piersiowej Elle. Przejmowanie się jej wygodą było najlepszą decyzją, jaką kiedykolwiek podjął.
Słońce wlewało się przez otwarte okno, a smuga światła przecięła łóżko i kremowobiałe nogi dziewczyny. Mias poprawił się na łóżku, przez co dziewczyna drgnęła lekko, po czym znów znieruchomiała.
Mogła się w każdej chwili obudzić i Mias dopiero teraz uświadomił sobie, że przez cały ten czas leżał w ubraniu. Spróbował wygładzić zagniecenia na swojej koszuli, jednak bez powodzenia. Westchnął zirytowany, zauważając, że jego czarne spodnie nie tylko są całe pogniecione, ale też oblepione różnego rodzaju strzępkami pościeli.
Nie chcąc, by Elle zobaczyła go wyglądającego jak włóczęga, wyślizgnął się z łóżka i zakradł na drugi koniec pokoju, do łazienki. Jak najciszej zamknął i zaryglował za sobą drzwi, zdziwiony swoim odbiciem w lustrze.
Nie tylko jego ubranie było wygniecione i zmechacone. Oczy miał nabiegłe krwią, a podbródek pokrywał ciemny, kilkudniowy zarost. Włosy stały się dziką masą ciemnych loków opadających na oczy. Przez chwilę miał wrażenie, że jego żołądek zawiązuje się w supeł, kiedy w swoim odbiciu dostrzegł niechciane podobieństwo. Zanurzył ręce w wodzie i zaczesał opadające mu na oczy włosy, do tyłu. Ogolił się i zdjął nieświeże ubrania. Uśmiechnął się na myśl, jak zareagowałaby Elle, gdyby po obudzeniu znalazła go obok siebie w samej bieliźnie. Układał w głowie różne scenariusze, w których dziewczyna zachwycona jego śmiałością rzuca mu się w ramiona.
Cisnął zwinięte w kulę ubrania w kąt i wszedł do sypialni, mając nadzieję, że Elle wciąż jeszcze śpi i będzie mógł się trochę zabawić. Stanął jak zamurowany, kiedy zauważył, że łóżko jest puste. Rozejrzał się po pokoju, czując ukłucie paniki, kiedy nie mógł nigdzie dostrzec dziewczyny. Wtedy podłoga tuż za nim skrzypnęła, a on obrócił się dokładnie w chwili, kiedy ogromna waza rozbiła się na jego głowie.
- Zboczeniec! - krzyknęła Elle z przerażeniem w oczach.
Mias zachwiał się lekko, a obraz przed jego oczami zaczął się rozmazywać, aż w końcu stracił równowagę i upadł. Słyszał, jak Elle boso skrada się w jego stronę. Próbował się skupić, lecz cios był na tyle mocny, że nie mógł utrzymać otwartych oczu. W końcu się poddał i dał powiekom opaść, dokładnie w tej samej chwili, kiedy poczuł na policzku ciepły dotyk dłoni.
* * *
Elle musiała użyć całej siły woli, by leżeć w tym łóżku i udawać, że śpi. Obudziła się godzinę wcześniej, ostrożnie unosząc powieki. Mias siedział obok niej na łóżku i obserwował ją. Ten świr był tak zajęty przyglądaniu się jej biustowi, że nawet nie zauważył, kiedy nieco otworzyła oczy i rozejrzała po pomieszczeniu. Była w dużej sypialni, okno po lewej stronie dotykało lekko pochyłego sufitu i było ozdobione tkaniną w szkarłatnym kolorze. Mogła dostrzec zarys mebli w pokoju, mogła wychwycić obrazy wiszące na ścianach, ale to było wszystko. Nie śmiała otworzyć szerzej oczu. Gdyby Mias zauważył, że nie śpi, jej szanse na ucieczkę przed nim byłyby bardzo bliskie zeru.
Kiedy chłopak w końcu wstał z łóżka i skierował się do drugiego pomieszczenia, Elle wykorzystała okazję i zaczęła szukać czegoś, czego mogłaby użyć jako broni. Kiedy spojrzała w dół i dostrzegła, że nie ma na sobie nic poza stanikiem i bielizną, zarumieniła się ze wstydu, który szybko przerodził się w gniew. Mias ją rozebrał.
Starała się zignorować motylki w brzuchu na myśl o jego dłoniach wędrujących po jej ciele, zła na siebie, że mimo wszystko wciąż ją do niego ciągnęło. Wiedziała, że ma duszę romantyczki, a niektóre historie miłosne zaczynały się bardzo podobnie do jej obecnej sytuacji... Ale to nie kolejna książka. To było prawdziwe życie. Mias mógł być jakimś szurniętym seryjnym mordercą o jakich wciąż się mówi, więc musiała uciec. Nawet, jeśli był najbardziej zachwycającym mężczyznom jakiego widziała i każda jej komórka - z wyjątkiem buntowniczego mózgu - chciała zostać w tym łóżku i poczekać na jego powrót.
Znalazła kryształową wazę pełną czerwonych róż na stoliku niedaleko drzwi, za którymi zniknął Mias, i stwierdziła, że idealnie nada się na broń. Nie chciała go zabić, tylko unieszkodliwić na czas, który pozwoli jej uciec.
Nagle drzwi od łazienki otworzyły się i Elle cofnęła się nieznacznie, próbując ukryć się przed spojrzeniem Miasa. Musiała mocno ugryźć się w dolną wargę, kiedy zobaczyła, że chłopak ubrany jest tylko w czarne bokserki, niezdolna do powstrzymania ciepła wędrującego po jej skórze.
Przestań, Elle! On cię porwał! krzyczał jej umysł.
Potrząsnęła głową, pojmując powagę sytuacji. Nie wiedziała, gdzie jest ani czego ten facet chce... Choć to nie było do końca prawdą. Biorąc pod uwagę, że ich niekompletne stroje, domyślała się, czego oczekiwał, a pewny siebie uśmiech na jego twarzy nie stwarzał wątpliwości, że zamierza to dostać.
Dostanie to, na pewno! Pomyślała wściekła Elle, czując łzy napływające do oczu.
Ścisnęła mocniej wazę, powoli wychodząc z cienia, a w następnej chwili naczynie rozleciało się na miliony kawałków, kiedy uderzyło w głowę chłopaka.
Kiedy Mias upadł na podłogę, Elle poczuła się winna zaatakowania go. Ostrożnie uklękła obok niego i poczuła ulgę, widząc że oddycha równomiernie i jego puls również wydaje się normalny. W zamyśleniu pogładziła jego policzek i, zaskakując samą siebie, powędrowała palcami do jego grubych, zdumiewająco miękkich włosów.
Poczuła nagłą chęć pocałowania go. Stracił przytomność, więc nigdy by się o tym nie dowiedział... Co w tym złego? Zadrżała, nie mogąc oderwać oczu od jego przystojnej twarzy. Bez tego złowróżbnego uśmieszku i magnetycznych, śledzących każdy jej ruch oczu wydawał się tak czuły. Wyobraziła sobie, jak wielki ciężar musi nosić w sobie, skoro nawet będąc nieprzytomnym, jego brwi były ułożone w wyrazie zmartwienia. Elle nie mogła nic to poradzić, ale zaczęła zastanawiać się, czy arogancka postawa Miasa nie była tylko maską dla jakichś głębszych uczuć, jakiegoś krzyża, który sam musiał dźwigać. Serce bolało ją na myśl o tym, a chęć pocałowania go stała się jeszcze silniejsza.
Mias jęknął, odwracając się w stronę dłoni spoczywającej na jego policzku. Elle szybko wstała, odrywając rękę od jego twarzy. Budził się. Jej głupie rozmyślenia drastycznie zmniejszyły szanse na ucieczkę.
Musiała się skupić. Ten mężczyzna potrafił ją rozpraszać nawet będąc nieprzytomnym. Ale niedługo to się skończy i wyjdzie jej to tylko na lepsze.
Swoją suknię znalazła przewieszoną przez krzesło na drugim końcu pokoju. Chwyciła buty i wcisnęła je pod pachę, wiedząc, że będzie o wiele szybsza, idąc boso. Rzuciła się w stronę drzwi od sypialni i popędziła długim korytarzem zastawionym ogromnymi obrazami i zbrojami. Chwilę później dotarła do głównych schodów prowadzących w dół, wprost do drzwi wejściowych - dwa razy większych, niż te w mieszkaniu Elle.
Ruszyła w dół schodów, przytrzymując sukienkę na wysokości kolan, by uchronić się przed upadkiem.
Gdy w końcu dotarła do głównych drzwi, potrzebowała chwili, by złapać oddech, jednocześnie wciąż nasłuchiwała jakiegokolwiek dźwięku z górnego piętra. Nie słyszała jednak nic poza biciem własnego serca i tykaniem stojącego tuż obok po jej prawej zegara wahadłowego. Decydując, że czekanie przez dłuższy czas i sprawdzenie, czy Mias się obudzi, nie było dobrym pomysłem, wyszła w jasne światło poranka - i niemal zemdlała.
- Gdzie ja do cholery jestem? - mruknęła, wpatrując się w pole pełne kwiatów. Ostrożnie ruszyła naprzód, zachwycając się pięknem otaczającego ją morza dzikich roślin. Droga wiła się i znikała za odległym wzniesieniem. Elle była przekonana, że jeśli wybierze właśnie tę ścieżkę, będzie całkowicie widoczna dla wszystkich w odległości całych kilometrów. Najlepszy pomysł, na jaki wpadła, to by dobiec do lasu, który rozciągał się na wzgórzu po prawej stronie i ukrywać się w nim, dopóki nie znajdzie innej drogi prowadzącej do cywilizacji.
- ELLE! - wrzasnął Mias gdzieś ponad nią. Odsunęła się od dworku i rozejrzała po wszystkich oknach, spodziewając się, że napotka tam gniewne spojrzenie chłopaka.
Nie zobaczyła go jednak, co zmartwiło ją jeszcze bardziej, bo oznaczało, że już schodził na dół, by jej szukać.
Elle chwyciła swoje buty i wystartowała w stronę wzgórza, mając nadzieję, że da radę dotrzeć do lasu, nim Mias zauważy, w którą stronę pobiegła. Starała się nie zwalniać, trzymając suknię uniesioną na wysokości talii.
Była już bardzo blisko linii lasu, kiedy ośmieliła się zerknąć za siebie. Zobaczyła Miasa schodzącego z ostatnich schodków ganku, kiedy jej stopa zahaczyła o wygięty korzeń jednego z drzew. Upadła przed siebie ze łzami, wpadając twarzą w stos gnijących liści.
Spódnica opadła na jej głowę i dziewczyna, coraz bardziej zirytowana, próbowała się spod niej wydostać, pewna, że Mias ją widział i teraz pędzi w jej stronę najszybciej, jak może.
Usłyszała śmiech gdzieś za sobą albo przed sobą... zamknięta w ciemnościach własnej sukni nie była pewna, skąd pochodził dźwięk.
- Wyglądasz, jakby przydała ci się mała pomoc - powiedział głos, kiedy już uspokoił napad śmiechu.
Spódnica zsunęła się z twarzy dziewczyny i Elle napotkała spojrzenie pary figlarnych, zielonych oczu.
- Tak przy okazji, śliczna bielizna - powiedział i mrugnął do niej.
- Umm, dziękuję - odpowiedziała Elle z zażenowaniem, starając się stanąć na nogi. Czy trafiła do jakiejś alternatywnej rzeczywistości, gdzie jest otoczona przez samych zboczeńców?
- Wspominam o tym tylko dlatego, że... cóż, nigdy wcześniej takiej nie widziałem. Tutejsze kobiety noszą długie figi i prawie nie oddychają, jak to niektórzy mówią. A te, które ty masz, są całkiem małe i jak mogę sobie wyobrazić, całkiem wygodne - wyjaśnił i pomógł jej wstać.
- No jasne - zaśmiała się nerwowo. Po raz pierwszy zerknęła na swojego wybawcę i ledwo powstrzymała ciąg przekleństw chcących wydostać się z jej ust, kiedy go zobaczyła.
To musiał być sen. Kilka razy zlustrowała wzrokiem całą jego postać. Futro na jego nogach i przedramionach. Poroże. Kopyta. Uszy jak u jelenia.
- Czym ty, do diabła, jesteś? - zdołała spytać.
Jej wybawca uderzył się w czoło. - Gdzie moje maniery? Mam na imię Abernos. A ty jesteś?
Elle potrząsnęła głową. - Nie chcę wiedzieć, KIM jesteś. Chcę wiedzieć, CZYM jesteś. Czy ja przeszłam przez jakąś szafę, czy coś takiego?
Abernos zmarszczył brwi - Co?
- Elle! - krzyczał Mias.
Dziewczyna odwróciła się, by zobaczyć, że jej porywacz wchodził po wzgórzu w stronę tej części lasu, gdzie właśnie stała. Szybko ukryła się za najbliższym drzewem, czując ulgę, że dzięki gęstej roślinności nie mógł jej zobaczyć.
- Wiesz, że cię znajdę, najsłodsza. To tylko kwestia czasu - zawołał wręcz rozbawionym głosem.
Abernos stał ogłupiały, wpatrując się we wciąż idącego naprzód Miasa.
- Znasz go? - spytał, zerkając na Elle.
Dziewczyna wywróciła oczami, chwyciła jego ramię i szarpnęła tak, by ukląkł obok niej.
- Bądź cicho - syknęła - Ten koleś mnie porwał. Potrzebuję twojej pomocy. Muszę się stąd wydostać. Czy gdzieś tu w pobliżu jest jakieś miasto? Muszę znaleźć telefon i zadzwonić na policję.
Abernos zamrugał kilka razy. - Czym jest telefon?
Elle westchnęła z irytacją i zerknęła za drzewo, by sprawdzić, gdzie jest Mias. Był kilka metrów od nich i ku jej uldze, nie szedł już w ich kierunku. Coś między drzewami przykuło jego uwagę, bo przyśpieszył kroku i zniknął w zaroślach.
- Jak daleko od miasta jesteśmy? - Elle wyszeptała do Abernosa, który w skupieniu przyglądał się Miasowi.
- Niedaleko. Może kilka godzin drogi - odpowiedział. W jego oczach widać było, że nagle coś zrozumiał i posłał Elle poważne spojrzenie. - Czekaj... Czy ty jesteś tą Elle, której on szuka?
- Staraj się nadążać, Abernos - odparła zniecierpliwiona. - W którą stronę do miasta?
- W tamtą. - Abernos wskazał prosto w miejsce, gdzie przed chwilą zniknął Mias.
- Oczywiście - odparła oschle. - Myślisz, że możesz go ode mnie odciągnąć? - spytała z nadzieją w głosie.
- No nie wiem - powiedział Abernos, z niepokojem gładząc się po karku - Nie powiedziałbym, że szaleje na moim punkcie.
Elle chwyciła chłopaka za ramiona. - Proszę. Naprawdę potrzebuję twojej pomocy.
- Zgoda - westchnął.
Dziewczyna zaplątała ręce na karku Abernosa i nim zdążyła się powstrzymać, pocałowała go w policzek. Chłopak-jeleń uśmiechnął się zawstydzony i odwrócił tak czerwony na twarzy, że Elle nie mogła powstrzymać chichotu.
- Cóż za uroczy widok - powiedział Mias niskim, gniewnym tonem - Czyżbym wam przeszkadzał?
Elle przeklęła pod nosem, gdy zobaczyła Miasa idącego pomiędzy drzewami prosto na nich. Twarz mężczyzny była czerwona ze złości, na dodatek Elle mogła zobaczyć kilka zadrapań w miejscach, gdzie szkło dotknęło jego skóry. Dziewczyna przygryzła wargę ze zdenerwowania, obawiając się, co zamierza jej za to zrobić.
- Chyba musimy uciąć sobie małą pogawędkę - wysyczał przez zęby, a jego ciemne oczy wpatrywały się w nią intensywnie, śledząc każdy jej ruch.
- Nie mamy o czym rozmawiać - odpowiedziała, prowokująco unosząc podbródek - Wracam do domu.
- Odsuń się! - krzyknął Abernos, dzielnie stając przed Elle i zasłaniając ją swoim ciałem. - Poprosiła mnie, żebym zabrał ją do miasta, by znaleźć policję i móc zadzwonić na telefon... czy coś takiego - dodał z trudem.
- Czyżby? - Mias zrobił kilka kroków w ich stronę.
Elle oparła głowę o plecy fauna, mając nadzieję, że nic złego mu się nie stanie. Wydawał się naprawdę słodki, pomimo lekkiej obsesji na punkcie jej bielizny.
- Owszem - wychrypiał Abernos.
- A co kiedy ci powiem, że jeśli nie zejdziesz mi z drogi, oderwę ci głowę i powieszę u siebie nad kominkiem? - zapytał Mias mimochodem.
- Jest cała twoja - odparł nerwowo człowiek-jeleń. - Bez urazy?
- C-Co? - Elle płakała, kiedy Abernos odsunął się od niej i pchnął w stronę jej porywacza. - Abernos, ty tchórzu! Co ty do diabła wyprawiasz?
Abernos wzruszył ramionami. - Jestem przywiązany do mojej głowy, dziękuję bardzo. Jaki przytulny nie byłby salon Miasa, wolę nie mieć na niego stałego podglądu.
Elle odwróciła się, by uciec, jednak Mias chwycił ją w pasie, nim zdążyła zrobić choćby krok. Walczyła z nim wściekła, kopała swoimi bosymi stopami jego nogi i uderzała pięściami w klatkę piersiową i ramiona.
Z łatwością uniósł ją i przerzucił sobie prze ramię, przez co poczuła się jak worek ziemniaków.
- Puść mnie! - krzyczała, waląc pięściami w plecy chłopaka. Stękał cicho przy każdym uderzeniu, jednak nie rozluźnił chwytu nawet na moment.
Ruszył z powrotem w stronę swojego dworu, nieznacznie strącając Elle, kiedy próbował zejść z nią ze wzgórza.
Dziewczyna uniosła głowę, by zobaczyć Abernosa opierającego się o drzewo z rozbawionym wyrazem twarzy.
- Z czego się śmiejesz? - krzyknęła. - Następnym razem, kiedy cię zobaczę ,skopię twój mityczny tyłek. Zobaczymy, jak będziesz się wtedy uśmiechać.
Śmiech Miasa rozniósł się po jej piersi. Elle próbowała wyrwać nogi z uścisku, przez co chłopak poluźnił swój uścisk tak bardzo, że poczuła jak spada nieco do przodu. Rozpłakała się, zaciskając pięści na jego koszulce, starając się nie spaść. Mias znów się zaśmiał i przesunął ją wyżej na swoje ramię.
- Posłuchaj, świrze! - wrzasnęła Elle - Ludzie będą mnie szukać. Więc radzę ci wypuścić mnie, nim jeszcze pogorszysz swoją sytuację.
Mias wciąż milczał, co tylko bardziej rozzłościło dziewczynę.
- A tak przy okazji, to całe odgrywanie samca alfa, który rozstawia dziewczynę po kątach według swojego widzimisię, zaczyna mnie na prawdę wnerwiać! - wypowiedziała gwałtownie, powracając do kopania i uderzania w plecy mężczyzny.
Nie przerywała swojej histerii przez całą drogę do dworu, aż do momentu, gdy Mias rzucił ją na sofę w swoim salonie.
Elle skoczyła na nogi i popędziła w stronę drzwi, ale on pchnął ją z powrotem na kanapę.
Usiadła ze skrzyżowanymi rękoma i zdmuchnęła kosmyk włosów, który opadł jej na twarz.
- Jesteś na prawdę urocza, kiedy się gniewasz - zaśmiał się Mias, siadając na krześle naprzeciwko niej.
Spojrzała na niego gniewnie, ale to tylko go rozbawiło.
- Powinnam była mocniej ci przywalić - wymamrotała.
Przez chwilę Mias wyglądał, jakby jej słowa go zraniły, jednak szybko zamaskował to złośliwym uśmiechem.
- Nie wiedziałem, że lubisz grać niebezpieczną - droczył się, jednocześnie przysuwając się bliżej. - To odkrycie jest bardzo pobudzające.
Elle skrzywiła się. - Stój po twojej stronie pokoju albo zobaczysz, jak niebezpieczna potrafię być. - Przygryzła dolną wargę, zażenowana tym, jak to zabrzmiało. W żadnym wypadku nie chciała okazać się wstydliwa ani flirtować, ale sądząc po minie Miasa, wszystko, co słyszał, skrywało w jego mniemaniu nieme zaproszenie.
- Zaryzykuję. -odpowiedział wstając, przeszedł tych kilka kroków i usiadł obok niej na kanapie.
Elle odsunęła się tak daleko jak tylko mogła, dopóki plecami nie dotknęła ramienia kanapy. Mias zmniejszył dystans między nimi i położył jedną rękę na podłokietniku, przez co dziewczynie została odebrana jakakolwiek droga ucieczki. Była zamknięta.
Przebiegł palcami po szczęce dziewczyny, po czym włożył pasmo jej włosów za ucho. Jego ręka wypalała na jej skórze szlak wzdłuż szyi, przez ramię, dalej ciągnąc się w dół, po ramieniu i w końcu zatrzymywał się na biodrze.
- Pocałuj mnie - rozkazał.
Chciała. Strasznie. Chciała go pocałować jeszcze noc przed tańcami. Prawie pocałowała go wcześniej tego ranka, nawet jeśli wszystko w niej krzyczało, że nie powinna tego robić. Nie znała go, ani nie wiedziała, jak ją tu przyprowadził. Do diabła, nie wiedziała nawet, gdzie to "tu" jest.
Mias zamknął oczy i przysunął się jeszcze bliżej Elle, ale zamiast pocałować go, co tak bardzo chciała zrobić, wymierzyła mu najsilniejszego policzka, na jaki mogła sobie pozwolić i odepchnęła ramię, które uniemożliwiało jej ucieczkę z kanapy.
Mężczyzna chwycił ją mocno za ramiona i obrócił twarzą do siebie.
Elle zadrżała, kiedy spojrzała w jego oczy. Nawet kiedy powaliła go na ziemię i uciekała przed nim, kiedy kopała go i biła on, wciąż pozostawał rozbawiony jej zachowaniem. Ale teraz cała wesołość zniknęła i Elle wiedziała, że jest wściekły. A ona była w prawdziwych tarapatach.
Abernos! ♥
Nie wiem, jak wy, ale ja w tym rozdziale na prawdę zakochałam się w faunie. Co z tego, że oddał Elle Miasowi? Był przy tym tak uroczy... :3
Naprawdę. Abernos jest moim mistrzem. W pewnym sensie jest równie nierozgarnięty jak ja :D i chyba dlatego od początku tak bardzo go polubiłam.
(choć oczywiście Mias też jest niczego sobie)
Cieszę się, że już na samym początku udało mi się zarazić kilka osób magią tego opowiadania, tych postaci. To na prawdę świetne uczucie :)
Rozdział jest świetny, dziękuje za tłumaczenie :) Co prawda nie polubiłam Abernosa, ale do gustu przypadł mi Mias. Lubię złe charaktery !
OdpowiedzUsuńNie no Mias super :D
UsuńA jednak Abernos jest taki słodki, zabawny i kochany... :3
Jest takim mną w męskiej... jeleniej odsłonie :P
A kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńMiał być za dwa tygodnie.. Ale chyba będzie koło 9/06 :)
UsuńAww, to super! :)
Usuń