Opowiadanie jest tłumaczeniem, prawa autorskie należą do midnightfaery
Beta: Katja
Elle musiała użyć całej swojej siły woli, by powstrzymać drżenie. Mias wciąż trzymał swoje silne ręce na jej ramionach, a w jego oczach iskrzył gniew. Czuła się zupełnie bezbronna, i to nie z powodu mocnego uścisku, ale przez to, jak chłopak wpatrywał się w jej oczy, nawet nie mrugając.
Cisza zdawała się trwać wieczność i Elle nie była pewna, jak długo mogła to jeszcze wytrzymać.
- Cokolwiek chcesz mi zrobić, mam nadzieję, że się pośpieszysz. To milczenie mnie zabija. - Była z siebie bardzo dumna, bo pomimo ogarniającego ją strachu głos w żadnym stopniu nie zdradził jej uczuć.
Usta Miasa drgnęły, jakby chciał się uśmiechnąć, nim jego twarz znów przykryła nic niezdradzająca maska.
Tak nieprzystępny, ale wciąż... Tak niewiarygodnie przystojny. Nic nie mogła poradzić na swoje myśli.
- Nie jestem pewny, czy pojmujesz powagę swojej sytuacji - powiedział złowieszczo.
Jego zwykle figlarny ton stał się zimny i nieobecny, i w ogóle jej się to nie podobało. Przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz. Chciała z powrotem tego Miasa, którego poznała zaledwie kilka dni wcześniej. Dłonie zaczęły jej drżeć na myśl, że mężczyzna, który stał przed nią teraz, był prawdziwym Miasem.
Odsunęła od siebie tę myśl tak szybko, jak pojawiła się ona w jej głowie. Nie chciała wierzyć, że to może być prawda. Nawet teraz, kiedy był na nią wściekły, jego dotyk był wciąż bardzo delikatny.
- Doskonale znam swoją sytuację - odpowiedziała wyzywająco. - Odurzyłeś mnie, porwałeś i trzymasz jako zakładniczkę. Wszystko, czego chcę, to uciec stąd i wrócić do domu.
Do domu, czyli do czego?, zaczęła się zastanawiać. Do pustej kawalerki w której nawet rośliny nie chcę rosnąć? Czy do beznadziejnej pracy z despotycznym szefem?
Mias spojrzał na nią zdziwiony. - Odurzyć cię? I niby jak miałbym to zrobić, najsłodsza?
- No kiedy... Kiedy ty... - Wróciła myślami do wieczoru balu kostiumowego, kiedy tańczyła z Miasem i zasłabła. Nie mogła sobie przypomnieć, by przynosił jej drinka, więc nie było możliwości, żeby ją otruł.
Odwróciła wzrok od jakże irytującego spojrzenia chłopaka, marząc, by to on przestał się jej przyglądać i dał pomyśleć. Nie potrafiła się skupić, kiedy patrzył na nią w taki sposób! Starała się skupić na wszystkim, tylko nie na Miasie. Dopiero teraz zauważyła wszystkie te dziwne rzeczy porozkładane po całym pokoju. Sposób, w jaki obrazy zdawały się ruszać, a czasem wręcz rozpływać, zupełnie, jakby płótna były żywe. Wysokie kandelabry poustawiane w rogach pomieszczenia, zamiast przytrzymywać świece, podtrzymywały płonącą kulę, unoszącą się cal nad podstawą i rozpaloną do takiej temperatury, że była niemal biała.
Była tam klatka, powieszona bardzo blisko kominka. Elle mimowolnie zaczęła dyszeć ciężko, kiedy zauważyła małe istotki o pulchnych, malutkich ciałkach wyglądających niemal jak ludzkie, ze skrzydełkami cienkimi jak papier i mieniącymi się wszystkimi kolorami.
- Gdzie ja jestem? - wyszeptała, kierując wzrok z powrotem na Miasa.
Ręka chłopaka jeszcze przez chwilę leżała na jej ramieniu, po czym ześliznęła się z niego, uwalniając dziewczynę.
Podniósł się z kanapy i ruszył w stronę kominka. Wpatrzył się w pomarańczowe płomienie, roztańczone i trzeszczące w palenisku.
- Jesteś o wiele dalej od domu, niż ci się wydaje - powiedział.
Elle podążyła za jego wzrokiem na ogromną mapę rozwieszoną nad kominkiem. Mapę, której za nic nie mogła rozpoznać. Wstała powoli, nie mogąc odwrócić od niej wzroku. Dziewczyna nie była może jakimś ekspertem od geografii, ale wiedziała, jak wygląda mapa świata i potrafiła rozpoznać kraje europejskie, afrykańskie i wszystkie inne, tak samo jak otaczające je oceany. Ta mapa była zupełnie inna. Kraje, wyraźnie inne od tych jej znanych, zajmowały o wiele więcej przestrzeni niż oceany, co kompletnie nie zgadzało się z tym, co znała z domu. Świat przedstawiony na tej mapie nie był jej domem, zrozumiała, drżąc z nadmiaru targających nią emocji.
Dziewczyna nagle poczuła nieprzyjemną suchość w ustach, a jej gardło zdawało się zaciskać. Po raz pierwszy, odkąd obudziła się w tym miejscu, była naprawdę przerażona. Do tej pory miała nadzieję, że zdoła uciec i znaleźć drogę do domu. Teraz zżerało ją ogromne poczucie bezradności i miała pewność, że zaraz się rozpłacze. A było to coś, czego z całą pewnością nie chciała zrobić, zwłaszcza przy Miasie. Co, jeśli użyje tego później przeciwko niej? Co, jeśli zobaczy w jej chwili słabości okazję do wzięcia nad nią przewagi? Nie potrafiła sobie tego wyobrazić, z jakiegoś dziwnego powodu była przekonana, że mężczyzna nigdy nie zrobiłby nic, by ją skrzywdzić, nie mogła jednak wykluczać takiej możliwości.
Próbowała zapanować nad swoimi emocjami, mając nadzieję, że jeśli uspokoi swój oddech, nie rozklei się jak małe dziecko. Nigdy nie była typem dziewczyny, która pozwala pozwalała zapanować nad sobą emocjom, a zwłaszcza przy mężczyźnie. Już raz popełniła ten błąd, pozwalając sobie na otwarcie przed jej poprzednim chłopakiem, a on rzucił jej to wszystko prosto w twarz.
* * *
Kiedy tylko Elle zaczęła płakać, Mias poczuł, jakby jego serce było wydzierane z piersi. Natychmiast do niej podszedł, chcąc ją pocieszyć i po prostu poczuć jej ciało w swoich ramionach.
Elle poczuła narastającą w niej panikę. Traciła kontrolę i była kompletnie bezbronna w stosunku do swoich uczuć - uczuć, które do tej pory spychała na samo dno swojej duszy. Nim zdołała to powstrzymać, szloch wydarł się z jej gardła, a po chwili poczuła gorące łzy spływające po policzkach. Jeszcze nigdy, w całym swoim życiu, nie czuła się tak samotna.
* * *
Kiedy tylko Elle zaczęła płakać, Mias poczuł, jakby jego serce było wydzierane z piersi. Natychmiast do niej podszedł, chcąc ją pocieszyć i po prostu poczuć jej ciało w swoich ramionach.
Cofnęła się, a jej wyciągnięta dłoń mówiła, że chce, by trzymał się z daleka. Zignorował to i podszedł bliżej, starając się złapać dziewczynę za rękę. Wyrwała się i zrobiła kilka kroków w tył, aż nie dotknęła plecami ściany. Objęła się rękoma i spojrzała na niego, jakby był najgorszym sukinsynem, jaki kiedykolwiek żył.
Zasłużył na to. Wiedział, że sprowadzając ją i chcąc, by była tylko jego, zachowywał się samolubnie. Nie myślał o tym, że Elle ma własne życie, we własnym świecie, ale bał się, że jeśli da jej się wymknąć, straci ją na zawszę. Poza tym myślał, że na prawdę spodoba jej się pomysł spędzenia życia z nim - potężnym czarnoksiężnikiem i wzbudzającym strach wojownikiem.
Nie tak miał wyglądać ich pierwszy wspólny dzień. Wyobrażał sobie, że spędzą go w łóżku, odkrywając nawzajem swoje ciała nieśmiałymi pocałunkami, pieszczotami i namiętną miłością. Zamiast tego głowa bolała go w miejscu, gdzie Elle go uderzyła, a policzek od niej zranił jego ego bardziej niż cokolwiek innego. Kto by pomyślał, że ta mała kotka ma pazury?
Jak widać, nie jesteś tak spokojny, jak myślałeś, pomyślał z roztargnieniem.
Tak naprawdę miał ochotę wrzeszczeć i rozwalić wszystko naokoło. Jeśli chciała go bić, nie miał zamiaru uciekać, wszystko było lepsze niż konieczność patrzenia na jej mokrą od łez twarz i drżące usta. To go wykańczało.
Zrobił krok w jej stronę. - Najsłodsza, ja...
- Nie mów tak do mnie - krzyknęła Elle, wycelowawszy w niego oskarżycielsko palec. - Po prostu trzymaj się ode mnie z daleka.
Wytarła policzki i zrobiła kilka kroków naprzód. Nie potrafił ukryć podziwu, kiedy dumnie wysunęła podbródek, napotykając jego spojrzenie.
- Chcę wrócić do domu. Teraz - powiedziała spokojnie, czym go zaskoczyła.
- Chcę wrócić do domu. Teraz - powiedziała spokojnie, czym go zaskoczyła.
Ale Mias nie był głupi. Słyszał niepewność w jej głosie, widział ją w wyrazie twarzy dziewczyny. Jasne, delikatne brwi prawie się złączyły, kiedy próbowała o czymś zadecydować.
Nagle zrozumiał, że Elle nie była pewna, czy chce wracać do domu. Ta wiedza dała mu nadzieję. Wciąż miał szansę - nawet, jeśli wcześniej zawalił sprawę - szansę, żeby wszystko między nimi ułożyć. Wciąż miał szansę wygrać jej serce.
Wyciągnął rękę i chwycił dziewczynę w pasie, przyciągając do siebie, nim zdołała zareagować. Wypuściła głośno powietrze i wpatrywała się w niego wściekła. Ale go nie odepchnęła.
Nie wykonała żadnego ruchu świadczącego, że chce go znów uderzyć. Tylko przyglądała się mu z mieszanką zakłopotania i pożądania w oczach.
* * *
Elle nie mogła uwierzyć w to, co się działo.
Lekko musnął jej usta swoimi, jednak ona opierała się, a jej ciało znieruchomiało. Całował ją delikatnie wokół ust i wzdłuż szczęki, aż w końcu zrelaksowała się w jego ramionach. Zarzuciła ramiona za jego szyję, przyciągając bliżej. Nie mógł nic poradzić na głupawy uśmieszek wpływający na jego usta.
* * *
Elle nie mogła uwierzyć w to, co się działo.
Jasne, zachęcaj porywacza. Czemu by nie?, dręczył ją jej mózg. Lepiej, żeby to był pocałunek na do widzenia.
Tym właśnie miało to być. Pożegnalnym pocałunkiem. Nie potrafiła znaleźć powodów, by to nie trwało jeszcze odrobinę dłużej. Nie była w stanie przestać myśleć o chęci pocałowania mężczyzny, a kiedy wróci już na Ziemię i nigdy więcej go nie zobaczy... Przynajmniej wiedziała, jak to jest.
Kiedy zobaczyła smutek i poczucie winy w oczach mężczyzny, kiedy patrzył jak płakała, poczuła dziwne pragnienie szukania pocieszenia w jego ramionach i pocałunkach. Nie potrafiła pojąć, dlaczego tak się czuła, ale nie mogła nic na to poradzić. W Miasie było coś, co ją przyciągało, a jej chęć ucieczki rozpływała się. Musiał odesłać ją z powrotem do domu, nim straci resztki zdrowego rozsądku. Zaczynała się martwić, że pożegnalny pocałunek mógł być wielkim błędem.
Ale teraz nie było już odwrotu. Mogła to stwierdzić po seksownym uśmiechu chłopaka, z którym tak chętnie się obnosił.
Jego oczy napotkały jej, jakby szukały ich za każdym razem gdy na nią spoglądał. W zamyśleniu przesunął swoją dłonią w górę i z powrotem w dół jej pleców. Zadrżała pod tym dotykiem.
Jego oczy napotkały jej, jakby szukały ich za każdym razem gdy na nią spoglądał. W zamyśleniu przesunął swoją dłonią w górę i z powrotem w dół jej pleców. Zadrżała pod tym dotykiem.
- Mias - wyszeptała, a w następnej chwili jego usta znów dotknęły jej warg. Szok spowodowany nagłym zastrzykiem przyjemności sprawił, że zaplątała palce w gęste włosy mężczyzny i przyciągnęła go do siebie jeszcze bliżej. Rozchyliła usta, a Mias odpowiedział, kładąc dłoń na jej policzku i pogłębiając pocałunek z pasją, jakiej jeszcze nigdy nie czuła. Nikt nigdy nie całował jej w taki sposób i poczuła ukłucie smutku na myśl, że nikt już nigdy nie będzie.
Elle nawet nie zauważyła, kiedy oparła się o ścianę. Mias przesunął swoje usta niżej, całując jej szczękę i szyję. Jedną rękę położył na ścianie, tuż obok głowy dziewczyny, a drugą zatopił w jej włosach.
To się dzieje za szybko!, krzyczał jej umysł ponad cichymi pomrukami przyjemności wydobywającymi się z głębi serca. Musisz to przerwać, Elle! Przestań, zanim on cię zrani!
Nie chciała. Jeszcze nigdy w całym swoim życiu nikogo tak nie pożądała. Czuła to, kiedy pożerał ją wzrokiem. Zdawało jej się, że nie potrafi myśleć jasno, kiedy ciemne, magnetyczne oczy Miasa podążały za nią, gdziekolwiek by się nie udała, ale teraz, kiedy ich usta się zetknęły, kompletnie straciła rozum.
Jego oddech był ciężki, kiedy całował jej szczękę i z przycisnął swoje usta do jej.
- Nigdy nie dam ci odejść - wyszeptał między pocałunkami. - Jesteś moja.
Elle zmroziło. Przerwała pocałunek i spojrzała w oczy mężczyzny.
Na jego usta znów wypłynął ten cholernie zarozumiały uśmiech. Ten, który pokazywał się, kiedy Mias sądził, że wygrał. Czy naprawdę tak uważał i tym razem? Myślał, że tak chętnie z nim zostanie?
Teraz już prawie na pewno wiedziała, że "pocałunek na do widzenia" był straszliwym błędem.
A nie mówiłam, wysyczał głos w jej umyśle.
- Nie. Chcę, żebyś zabrał mnie do domu - powiedziała. Jej głos, nawet dla niej, wydawał się chrapliwy po tak żarliwym pocałunku.
- To jest twój dom - powiedział po prostu mężczyzna i nachylił się, by znów ją pocałować.
Odepchnęła go i odsunęła się o krok.
- Nie, nie jest. - Starała się zignorować fakt, jak dziwnie samotna się poczuła, nie czując bliskości Miasa. - Proszę, Mias, zabierz mnie do domu.
Uśmiechnął się.
- Podoba mi brzmienie mojego imienia, kiedy ty je wypowiadasz.
Elle westchnęła sfrustrowana.
- Przestań to robić!
- Co robić? - spytał, posyłając jej złośliwy uśmieszek, który wydawał się tak cudownie seksowny.
Zamknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki wdech, zanim zdołała znów spojrzeć na Miasa.
- Słuchaj. Jestem pewna, że cały ten twój mistyczny, magiczny świat jest bardzo fajny... Ale ja tu nie nleżę. Chyba to wiesz?
Czekała, aż coś powie, on jednak był zbyt zajęty patrzeniem na jej usta. Przygryzła dolną wargę i zaczerwieniła się pod intensywnym spojrzeniem mężczyzny.
- Na pewno chciałeś dobrze, sprowadzając mnie tu - mówiła drżącym głosem. Może jeśli spróbuje trochę go udobruchać, spojrzy na całą sprawę z jej perspektywy? - Ale musisz zabrać mnie do domu. Proszę cię, Mias.
Nawet się nie odezwał.
- Czy w ogóle słyszałeś, co powiedziałam? - zdenerwowała się i zasłoniła usta dłonią.
- Oczywiście że tak, najsłodsza - odparł Mias, a jego uśmiech wstrząsnął całym ciałem dziewczyny. - Zawszę będę rozkoszował się nawet najdrobniejszym szeptem, jaki wydostanie się z twoich słodkich ust.
Elle spochmurniała. Tak długo, jak jego słowa będą wywoływać u niej dreszcze emocji, nie będzie potrafiła się z nim dogadać. Denerwowało ją to, choć nie potrafiła nic na to poradzić.
- Dobra - powiedziała nagle, kierując się do przedpokoju i dalej, za drzwi frontowe. - Jeśli nie chcesz mi pomóc, znajdę kogoś, kto to zrobi.
Dotarła zaledwie do okrągłej klamki drzwi, kiedy Mias złapał ją w pasie i odwrócił w swoją stronę.
- Nie zrobisz tego - powiedział. - Nikt, kto całuje w tak słodki, a jednocześnie namiętny sposób, nie wraca po prostu do domu.
Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Głupi pożegnalny pocałunek!
A nie mówiłam?, wysyczał głosik w jej umyśle.
- Wypuść. Mnie - zażądała.
Elle już miała mu powiedzieć, jak bardzo wkurzająca jest jego ciągła brutalność, ale w tym momencie Mias uwolnił ją z uścisku i podszedł do drzwi. Położył dłoń na rzeźbionym drewnie, jego palce rozstawione były szeroko.
Dziewczyna ze strachem patrzyła, jak ręka mężczyzny zaczyna jarzyć się jasnym, szmaragdowozielonym płomieniem migoczącym w promieniach słońca. Zielony płomień rozlał się z jego ręki po wszystkich słojach w drewnie i rzeźbieniach na jego powierzchni sięgając aż zawiasów, gdzie wydawał się wnikać w ściany.
Mias odsunął wciąż jarzącą się, promienującą magią rękę.
Więc tak to zrobił!, zrozumiała Elle, przypominając sobie sposób, w jaki ją dotknął, wywołując mrowienie w całym ciele. Użył magii, by mnie tu przynieść!
Mias patrzył na nią wyczekująco, a ona z całych sił starała się ukryć, jak zafascynowana jest jego zdolnościami.
- Niezła sztuczka - powiedziała, starając się wyglądać na niewzruszoną. - A teraz, kiedy już skończyłeś swój mały pokaz magii, chciałabym już iść.
- Jak sobie życzysz - odpowiedział z lekkim ukłonem, rozpostartą ręką wskazując drzwi.
Kiedy mijała mężczyznę, przyglądała mu się podejrzliwie, oczekując, że rzuci się na nią i zwiąże, by nie mogła uciec.
Ale on nie ruszył się, nawet kiedy otworzyła drzwi i rozejrzała się po otaczającym ją krajobrazie.
- W takim razie... Żegnaj - powiedziała, czekając na jakikolwiek ruch z jego strony świadczący o tym, że chce ją zatrzymać.
Poczuła się urażona, kiedy nie zrobił nic, by ją powstrzymać. To było głupie. To przecież ona wciąż nalegała, by ją wypuścił. Nagle poczuła wątpliwości co do swojej decyzji o odejściu. Dokąd miałaby pójść? Jak miała znaleźć kogoś, kto będzie potrafił jej pomóc? Czy naprawdę chciała wrócić do swojego dawnego życia? Przez myśl przepłynęło jej wiele pytań, jednak nie mogła prosić o pomoc. Przez większość swojego życia była sama, ostatnie, czego teraz potrzebowała, to zwątpienie w siebie.
- Dbaj o siebie, Elle - powiedział Mias. Elle nie przegapiła nuty zaczepki w jego głosie i zastanowiła się, do czego nawiązywał. Czyżby planował śledzić ją i dopiero po jakimś czasie znów złapać? Zdawało się, że bardzo odpowiadała mu gra w kotka i myszkę, więc w czasie swojej podróży musiała mieć oko na wszystko, co dzieje się wokół, i starać się go wypatrzeć.
Zrobiła krok w stronę drzwi. Miała wrażenie, że zaplatała się w sieć jakiegoś ogromnego pająka, z której nie mogła się wydostać. Niepewnie zrobiła krok w tył, zerkając na Miasa.
Uśmiechał się szeroko, krzyżując ręce na swojej szerokiej piersi i opierając się o jedną ze ścian.
Elle wzięła głęboki oddech i jeszcze raz spróbowała przekroczyć próg, znów czując się, jakby utknęła w jakiejś sieci. Odsunęła się sfrustrowana, i wyciągnęła przed siebie rękę. Dokładnie w miejscu, w którym powinna wychodzić za drzwi, jej dłoń opierała się na niewidzialnej ścianie. Gdy tylko ręka dziewczyny jej dotknęła, po powierzchni rozpłynęły się regularne fałdowania w kształcie kręgów, sprawiając, że świat za drzwiami wyglądał niczym odbity w wodzie.
Dziewczyna z gniewem w oczach spojrzała na Miasa.
- Co ty zrobiłeś?
Jego uśmiech się poszerzył. - To tylko zaklęcie chroniące. Ma ci zapewnić bezpieczeństwo.
- Raczej uwięzić - odpowiedziała stanowczo.
Mias spochmurniał nagle. - Na zewnątrz nie jest bezpiecznie. Nie dla ciebie. Nie chcę, żeby stała ci się krzywda.
- Nie. Nie chcesz, żebym znalazła kogoś, kto pomoże mi wrócić do domu - kłóciła się Elle.
Mężczyzna tylko pokręcił głową. - Nie zajdziesz żadnego czarnoksiężnika, który dorównałby mi mocą.
To jego cholerne ego, pomyślała Elle.
- To jest teraz twój dom - powiedział Mias, robiąc kilka niepewnych kroków w jej stronę. - Możesz chodzić gdziekolwiek zechcesz. Wkrótce zrozumiesz, że ten dwór ma wiele ciekawych, ukrytych miejsc.
- Jakież to fascynujące - wymamrotała. - Sprawiłeś, że bycie uwięzionym tu brzmi naprawdę kusząco.
- Będziesz tu szczęśliwa. Ze mną - wyszeptał Mias. Stał tak blisko, że mogła poczuć jego ciepły oddech na swoim czole.
Spróbował ją objąć, ale Elle się odsunęła.
- Nie - ostrzegła.
Mias cofnął ręce, jednak nie odsunął się od niej nawet o krok.
Wpatrywała się w jego oczy przez chwilę, po czym odwróciła się i ruszyła na górne piętro.
- Dokąd idziesz, najsłodsza? - zapytał.
Dziewczyna zignorowała go i kontynuowała swoją wspinaczkę po schodach.
- Zaklęcie obejmuje cały dom - powiedział rozbawiony. - W tym okna.
Elle zawahała się, kiedy dotarła do ostatniego stopnia. Była zawiedziona, że jej plan stworzenia liny z prześcieradeł i zejścia przez okno był skazany na niepowodzenie.
Odwróciła się i spojrzała na Miasa z góry. Cała aż gotowała się ze złości. Nigdy nie powinna była go całować! Nie powinna była poddawać się pragnieniu bycia blisko niego, bo teraz myślał, że nie może już źle wypaść w jej oczach. W tej chwili zdecydowała, że już nigdy mu się nie podda. Musi być silna, nawet, jeśli jego śmiały uśmieszek przyprawiał ją o dreszcze, a na skórze wciąż czuła dotyk jego pocałunków.
Cholera!, pomyślała. Znowu to robię!
- Z pewnością jesteś teraz bardzo pewny siebie, prawda? - krzyknęła Elle, a jej głos rozniósł się po pustej przestrzeni pomieszczenia. - Założę się, że jesteś pewny swojej wygranej, czyż nie tak? Jesteś zadowolony ze swojego zaklęcia? To mnie nie powstrzyma przed znalezieniem sposobu, by się stąd wydostać, mogę ci to obiecać. Ucieknę, a ty nie będziesz w stanie już nigdy mnie znaleźć!
Mias wpatrywał się w nią z psotliwym uśmiechem na ustach. - Cofam to, co mówiłem o byciu słodką, kiedy się złościsz. Jesteś niemożliwie piękna.
Tutaj zaczynają się te trudniejsze do tłumaczenia rozdziały... Ah...
Ale na szczęście mam kilka osób, zawsze chętnych do pomocy :D
Oh Mias... Taki groźny... a jednak kiedy czytałam to po raz pierwszy, i teraz, tłumacząc rozdział miałam ochotę go przytulić tak mi się go żal robiło...
Elle... On chce dobrze... :c
rozdział 4 pojawi się 30/06/15
Ugh... Mias jest nieznośny. No prawdziwy mężczyzna, tylko to co on chce jest ważne. Biedna Elle, nie wróci za szybko do domu. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i bardzo dziękuję, za ten świetnie przetłumaczony rozdział :)
OdpowiedzUsuńŻadna postać męska ci się nie podoba :P Abernos - nie, Mias - nie. Hahaha :D
UsuńMnie, w sumie też trochę irytował takim "jesteś moja", ale z drugiej strony, to jak opowiadał o bracie... a raczej o nim nie opowiadał :P i to jak poczuł się zraniony, kiedy Elle ich porównywała... *hug dla Miasa*