wtorek, 30 czerwca 2015

Kidnapper: Mias, Elle i ... Abernos?





Opowiadanie jest tłumaczeniem, prawa autorskie należą do midnightfaery

Beta: Katja







- Głupia magia krwi! - warknęła Elle. Zatrzasnęła książkę leżącą na stole, przez co zebrany na niej kurz uniósł się wprost do jej nosa. Kichnęła kilka razy, po czym oparła czoło na dłoniach, by chwilę odpocząć. Była coraz bardziej przygnębiona.
Przez ostatnie trzy dni bez skutku próbowała znaleźć sposób na złamanie zaklęcia, które ją więziło. Pierwszego dnia biegła w stronę otwartych drzwi, mając nadzieję, że dzięki sile i determinacji uda jej się uwolnić. Mias stał na szczycie schodów przy balustradzie, przyglądając się jej wysiłkom z rozbawieniem. Gdy tylko dotknęła bariery, poczuła jakby cała pusta przestrzeń na zewnątrz kontratakowała z siłą równą wadze dziewczyny, a w następnej chwili Elle została odepchnięta z powrotem do środka, gdzie upadła, uderzając plecami o podłogę. Mias płakał ze śmiechu, na co odpowiedziała palcem, którego, miała nadzieję, znaczenie było takie samo, bez względu na świat.
Drugi dzień był dniem eksperymentów. Elle chciała zobaczyć, czy może w jakiś sposób roztrzaskać niewidzialną barierę, która ograniczała jej wolność. Tak więc rzucała w otwarte drzwi i okna różnymi przedmiotami, które z łatwością przedostawały się na drugą stronę. Mimo, że eksperyment nie był zbyt owocny, Elle odzyskała dobre samopoczucie, wiedząc, że zepsuła kilka rzeczy, które wyglądały na naprawdę bardzo kosztowne.
Trzeciego dnia zdecydowała dowiedzieć się, co mogłaby zrobić, by jakoś zaszkodzić barierze. Znalazła więc bibliotekę tak zapchaną książkami, że sama nie wiedziała, od czego zacząć. Przeszukiwała tom za tomem książki o magii, ale wszystkie wypełnione były dziwnym językiem i rysunkami, których nie rozumiała.
Dopiero teraz zaczęła sobie uświadamiać, że całe jej starania prowadzą donikąd. Rozejrzała się dookoła, po wysokich, łukowatych oknach, które wypełniały pomieszczenie przyćmionym światłem i chłodnym, popołudniowym wiatrem. Jak wolność mogła wydawać się tak bliska, choć w rzeczywistości była tak niedostępna?
- Co tu robisz, najsłodsza? - zapytał wyraźnie zaskoczony Mias stojący w drzwiach.
Elle odwróciła się na krześle i potarła lekko skronie. 
- Proszę, przestań tak do mnie mówić.
- Chyba nie wyrzucasz moich książek przez okno? - droczył się. - Mogę żyć bez rzeźb i srebrnych świeczników, ale jeśli weźmiesz się za książki, możemy mieć mały problem.
- Rozumiem, że był jakiś powód, dla którego zacząłeś mnie szukać? - spytała Elle, nie mając ochoty na jego gry. Przez ostatnie kilka dni spędzone z Miasem nauczyła się, że mężczyzna świetnie się bawi, drocząc się z nią. Możliwe, że gdyby role się odwróciły, z radością za wszystko by mu się odpłaciła.
- Pomyślałem, że moglibyśmy zjeść razem obiad - powiedział Mias.
Elle spojrzała na niego po raz pierwszy, od kiedy się pojawił. Jego imponującą postać, opierającą się o framugę drzwi, patrzącą, jakby wszystko było w porządku.
- Nie bierz tego do siebie - odpowiedziała chłodno - ale wolałabym umierać z głodu, niż zjeść z tobą obiad. Nie, żeby miało cię to obchodzić.
- Wręcz przeciwnie. Nigdy nie przepadałem za chorobliwie chudymi kobietami - oznajmił z aroganckim uśmiechem. - Wolałbym taką, która jadłaby do syta, a następnie w odpowiednich miejscach wypełniała swoją suknię.
Elle zarumieniła się, z zażenowaniem podciągając stanik sukni. Próba zranienia jego ego, tak samo jak wszystkie poprzednie w przeciągu tych kilku dni, skończyła się totalnym fiaskiem. Mias w jakiś sposób zawsze zdołał obrócić jej złośliwą uwagę w jakąś insynuację lub przewrotny komentarz który sprawiał, że robiła się czerwona aż po same końce palców u nóg. Mogłoby to być na swój sposób urocze, gdyby nie było tak straszliwie irytujące.
Elle starała się zignorować obecność mężczyzny, koncentrując całą swoją uwagę na stosie książek, które ustawiła na krześle obok siebie. Podniosła cienki, oprawiony w skórę katalog, starannie związany czarną wstęgą. Otworzyła go ostrożnie, zaskoczona, że jest to tylko stos luźnych kartek wyglądających na drzewo genealogiczne jakiejś rodziny. Przeglądała pobieżnie kolejne strony, nie czytając niczego uważnie. Czuła, że Mias wpatruje się w nią coraz bardziej znudzony.
Nagle natknęła się na imię Miasa, tuż pod imionami, które, jak mogła się domyślić, należały do jego matki i ojca. Nie mogła jednak ukryć zaskoczenia, kiedy zobaczyła jeszcze jedno imię, tuż obok.
- Masz brata? - spytała, patrząc na mężczyznę.
Spochmurniał. 
- Nie mam żadnego brata.
- Ale tu jest jego imię - powiedziała, wskazując palcem na stronie rozłożonej tuż przed nią. - Elias.
Mias zrobił kilka kroków wzdłuż pokoju i posłał Elle ostrzegawcze spojrzenie. 
- Nigdy więcej nie wypowiadaj tego imienia.
Uniosła brwi i spojrzała z powrotem na kartę. Mias miał brata. Brata, o którym nie chciał mówić. Ale ona musiała dowiedzieć się czegoś więcej. Miała nadzieję, że Elias mógłby skontaktować się z bratem i namówić go, by ją wypuścił. Zdawała sobie sprawę, że ten pomysł mógł być przesadzony, jednak w tym momencie była zdolna chwycić się każdego promyka nadziei.
- Dlaczego nie chcesz rozmawiać o swoim bracie? - spytała.
- Powiedziałem ci - ja nie mam brata. - Mias zazgrzytał zębami. - Już nie.
- Umarł? - Ta myśl trochę ją zawiodła, bo w takim wypadku nie mogła liczyć na brata wpadającego z wizytą i zastanawiającego się, dlaczego porwana kobieta czai się po kątach w domu Miasa.
- Dla mnie jest martwy - powiedział, przeczesując włosy palcami. - Przy tym zostańmy.
Elle westchnęła z ulgą, wdzięczna,  że Elias wciąż żył. Teraz musiała wymyślić tylko sposób, by nakłonić go do wizyty.
- Jest twoim bratem - powiedziała, niby od niechcenia. - Powinieneś postarać się wszystko naprawić. Rodzina jest ważna.
Mias położył ręce na stole i nachylił się, by spojrzeć dziewczynie w oczy.
- On tu nie przyjdzie. A nawet jeśli, nie pomoże ci.
Elle westchnęła zrezygnowana. Dlaczego nie mogła utknąć z jakimś średnio rozgarniętym porywaczem, który nie zawsze wiedział, co planuje jego ofiara? Za sobą miała już pierwszy semestr psychologii!
> Rzuciła Miasowi wściekłe spojrzenie. 
- Cóż, Elias może być kimkolwiek, ale wątpię, by był w stanie porwać kobietę i przetrzymywać ją wbrew jej woli!
Wstała gwałtownie, przewracając krzesło. Wątpiła, by to, co powiedziała, wywarło na mężczyźnie jakiekolwiek wrażenie, chciała więc wyjść z pokoju, nim pośle w jej stronę kolejny komentarz, którym sprawi, że dziewczyna się zarumieni.
Kiedy okrążyła stół i skierowała się do drzwi, Mias złapał jej ramię i obrócił z powrotem w swoją stronę tak gwałtownie, że omal nie upadła.

* * *

Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Czy Elle właśnie porównała go z Eliasem i zdecydowała, że to Mias był tym gorszym? Nigdy nawet nie poznała tego sukinsyna!
- Ostrożnie dobieraj słowa, najsłodsza - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Przestań mnie tak nazywać - krzyknęła, próbując mu się wyrwać.
Mias obawiał się, że w sposób, w jaki wykręcała i szarpała rękę, mogłaby zrobić sobie krzywdę, więc obrócił ją tyłem do siebie. Przyciągnął jej plecy do swojej piersi i oplótł jej rękę swoją, przytrzymując ją przy jej boku.
- Nic nie wiesz o moim bracie - wyszeptał jej do ucha - a już mnie z nim porównujesz?
Elle walczyła z jego uściskiem, starając się nadepnąć swoimi bosymi stopami na jego, okryte butami. - Nie poznałam Eliasa, ale każdy mógłby zabłysnąć w porównaniu z tobą.
- Mówiłem ci, byś nigdy nie wypowiadała jego imienia - powiedział niskim, gniewnym tonem.
Elle znieruchomiała, mamrocząc coś tak cicho, że nie był w stanie tego dosłyszeć.
- Co powiedziałaś, najsłodsza? - wyszeptał, zauważając, że Elle drży od bliskości ich ciał.
- Powiedziałam Elias - wysyczała.
Co za uparta dziewucha!, pomyślał.
Odwrócił ją twarzą do siebie, jak zwykle poczuł się onieśmielony jej pięknem. I te oczy... każdy mężczyzna mógłby się zgubić w tych oczach.
- Elias jest okutym człowiekiem. Jest w nim ciemność i boję się, że któregoś dnia doprowadzi go ona do szaleństwa. - Mias potrząsnął głową, odpędzając wspomnienia o okrucieństwach, jakich jego brat się dopuścił. Takie rzeczy z pewnością były tolerowane podczas bitew, ale Elias czerpał zbyt wielką przyjemność ze swej brutalności. - Obawiam się, że czegokolwiek by nie zrobił, nie będzie już w stanie zaspokoić zła pełznącego w jego wnętrzu.
- Dlaczego sądzisz, że jesteś w jakikolwiek sposób inny? - spytała Elle, starając się uwolnić od rąk, które ją oplatały. - Porwałeś mnie, a teraz przetrzymujesz jak więźnia.
- Uważaj, Elle - powiedział gniewnym głosem.
- Do tego nie mam za grosz prywatności! - Była coraz bardziej zła. - Próbowałam się przespać w jednym z pozostałych pokoi i budziłam się, zauważając, że i tak przeniosłeś mnie do swojego łóżka. Próbuję się wykąpać, a ty stoisz w progu i pytasz, czy nie potrzebuję pomocy! - Oczy Elle były pełne łez, ale Mias nie mógł pozwolić jej teraz odejść. - Dlaczego nie możesz po prostu zostawić mnie w spokoju?!
- Daję ci wszystko, czego mogłabyś zapragnąć. Dopóki ze mną jesteś, niczego nie zabraknie.
To była prawda. Upewnił się, że ma najlepsze, najmodniejsze suknie. Obsypywał ją prezentami, książkami, perfumami, mydłami i biżuterią. Mnóstwem biżuterii.
Zmarszczył brwi, widząc, że nic z tego nie nosi.
- Nie chcę twoich rzeczy! - krzyknęła, kładąc rękę między nimi i odpychając go od siebie. - Nie możesz mnie kupić, Mias!
- Nie próbuję cię kupić - powiedział starając się trzymać swój gniew na wodzy. - Po prostu chcę, żebyś była szczęśliwa.
- Nie obchodzi cię moje szczęście. - Pokręciła głową, wpatrując się w podłogę. - Gdyby tak było, odesłałbyś mnie do domu.
Nie mógł... Nie, nie chciał tego zrobić. Nigdy. Wiedział, że wychodził na samolubnego dupka, ale nie obchodziło go to. Elle była jego. Wiedział to już w momencie, kiedy po raz pierwszy ją zobaczył. A kiedy go pocałowała, przypieczętowała swój los.
- Umrę, nim pozwolę ci odejść - szepnął.
Elle spojrzała na niego z rezerwą i westchnęła niepewnie.
- Najwyraźniej ty i twój brat macie ze sobą więcej wspólnego, niż myślisz - wyszeptała. - Okrucieństwo musi być cechą rodzinną.
Mias patrzył, jak Elle opuszcza pokój. Jego ciało było zupełnie otępiałe po jej ostatnich słowach.
Co, jeśli miała rację? Co, jeśli nie był w niczym lepszy od Eliasa? Jeśli to prawda, to jego przeznaczeniem było ją ranić, po raz kolejny i kolejny. Był przerażony tą wizją, a niełatwo go przestraszyć. Jakby za mało miał wątpliwości wobec siebie - Elle nazwała go okrutnym? Z pewnością wzbudzał strach i respekt dzięki swojej mocy i gwałtownemu charakterowi, ale nie chciał, by Elle o tym wiedziała! Cholera, była jedyną osobą, której nie chciał, by się go bała, ale wyglądało na to, że jest już za późno. Zamiast zdobywać jej uczucie tylko coraz bardziej ją od siebie odpychał. Nie tylko była na niego zła, że trzymał ją wbrew woli, ale teraz jeszcze sądziła, że jest okrutny? Do tego porównała go z Eliasem... To był cios, który wstrząsnął głębią jego duszy.
Ściany zdawały się zamykać wokół niego. Mias musiał wyjść na zewnątrz, rozprostować nogi, a przy okazji, zabrać swojego konia na przejażdżkę wzdłuż doliny. Długimi krokami zszedł do holu, mając nadzieję, że długa jazda i świeże powietrze oczyszczą mu umysł.

* * *

Z okna na górnym piętrze Elle obserwowała, jak Mias dosiada dużego, czarnego konia i stałym tempem jedzie przez pola, aż w końcu znika jej z oczu.
Czuła się okropnie przez to, co powiedziała w bibliotece. Wiedziała, że porównywanie Miasa do jego brata, zwłaszcza gdy widziała już wybuch złości i smutek w jego oczach, gdy mówił o Eliasie, było podłe. Ale była tak bardzo zła... Sfrustrowana, nie tylko z powodu chłopaka, ale też samej siebie. W jednej chwili czuła desperacką chęć ucieczki, a w następnej Mias patrzył na nią w taki sposób, że chciała tylko zarzucić ręce na jego szuję i go pocałować.
Westchnęła zrezygnowana, kiedy zauważyła Abernosa przechodzącego przez pola w stronę dworu.
- Co za mała gnida! - wysyczała, po czym odwróciła się i zbiegła po schodach. Kiedy stanęła już w holu, usłyszała głośny, potrójny dźwięk walenia do drzwi.
- Masz czelność pokazywać się tutaj? - powiedziała, otwierając frontowe drzwi. Abernos stał na schodkach, wyciągając w jej stronę bukiet dzikich kwiatów. - Powinnam walnąć cię w nos.
Faun zaszurał kopytami o bruk. 
- Wiem, że jesteś na mnie zła, ale ostatnim razem, kiedy przeszkodziłem Miasowi, zamienił mnie w kozę pigmejską.
Elle zmarszczyła brwi. Logika podpowiadała jej, że zrobienie czegoś takiego było... cóż, fizycznie niemożliwe.
Abernos nerwowo obciągnął swoją kamizelkę. Diewczyna dopiero teraz zauważyła, że, nie tak jak poprzednim razem, teraz chłopak był w pełni ubrany. Miał na sobie zielono-brązową kamizelkę, wychawtowaną w zawiłe wzory przypominające winorośl, i proste ciemnobrązowe spodnie. Jego włosy były zaczesane do tyłu. Elle musiała przyznać, że jest całkiem przystojny.
- K-Kozę pigmejską? - zająkała się. - Co, na wszystko, co święte, zrobiłeś, że zamienił cię w kozę pigmejską?
- Zapytałem, jaki kolor bielizny nosi - wzruszył ramionami. - Jak się możesz domyślić, nie poszło mi najlepiej.
Ella musiała mocno przygryźć dolną wargę, żeby się nie roześmiać. - Rozumiem.
To była ta odrobina rozproszenia uwagi, jakiej potrzebowała. Miała nadzieję, że znalazła w chłopaku sprzymierzeńca, a może nawet i przyjaciela.
- Cóż, dzięki że przyszedłeś, Abernosie - powiedziała. - Ale nie sądzę, żebyś mógł wejść. Mias nałożył na to miejsce jakieś zaklęcie.
Faun spojrzał na budynek i od niechcenia popukał w kamienne ściany. - Magia jak ta nie może mnie zatrzymać, bo sam jestem stworzeniem magicznym.
- Ale Mias już wcześniej użył na tobie magii - powiedziała ostrożnie Elle. Nie chciała, żeby Abernos, próbując dostać się do środka, skończył ranny, albo gorzej, martwy.
- Owszem. I gdybym był człowiekiem, zostałbym w ciele kozy, aż Mias by tego nie odwrócił. Ale po kilku godzinach zaklęcie zaczęło ustępować i zamieniłem się z powrotem w piękną postać, jaką teraz przed sobą widzisz.
Elle zaśmiała się. - W takim razie, wejdź.
Abernos z łatwością przekroczył próg i wręczył dziewczynie kwiaty ze zwisającymi z ich korzeni grudkami ziemi.
- Twoja sukienka jest na prawdę śliczna - odezwał się po chwili, żeby przełamać ciszę.
Elle uśmiechnęła się słabo. - Najwyraźniej Mias ma fetysz na Disneyowskie księżniczki. Wydaje mi się, że dziś mam być Aurorą.
Faun zaczął się śmiać. - Mówisz strasznie dziwne rzeczy. Kiedyś wytłumaczysz mi, co to wszystko znaczy.
Elle zaprowadziła chłopaka do salonu i umieściła kwiaty w kryształowym wazonie razem z tuzinem róż, które Mias podarował jej dzień wcześniej. Dotknęła jeden z pąków w zamyśleniu, zastanawiając się, czy były znakiem prawdziwego uczucia.
- Wyglądasz smutno - powiedział Abernos.
Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na niego, mając nadzieję, że nie zacznie płakać. - Jestem po prostu wystraszona. I zagubiona.
Faun położył rękę na jej ramieniu, poklepując je niezręcznie. Elle przyjęła ten niewielki gest z przejawem sympatii za pocieszający, bo był naprawdę szczery. Chwyciła rękę Abernosa i uścisnęła ją lekko, zanim wytarła wylewające się z jej oczu łzy.
- Wystarczy tego - zakomunikował chłopak. - Czego potrzebujesz, żeby się trochę zabawić?
- A co ci chodzi po głowie? - spytała z uśmiechem, pierwszym prawdziwym uśmiechem od kilku dni.
- Taniec! - powiedział i popędził w stronę czegoś, co wyglądało jak gramofon, stojącego w rogu pokoju. Kręcił energicznie korbą, dopóki nie popłynęły pierwsze dźwięki muzyki, które zdawały się wylewać skądś w suficie.
- Jestem beznadziejną tancerką - przyznała Elle, kiedy Abernos chwycił ją w pasie.
- W porządku, ja też - zaśmiał się. - A jeśli nadepniesz na moje kopyto, nawet mnie nie zaboli.
Dziewczyna zaczęła się śmiać, kiedy dźwignął ja z ziemi, postawił z powrotem i zaczął obkręcać ją coraz szybciej i szybciej, aż poczuła jak kręci jej się w głowie. Nie mogła przestać się śmiać. Nie bawiła się tak dobrze już od lat.
Abernos nie kłamał, kiedy mówił, że jest potwornym tancerzem. Ale Elle się to podobało.

* * *

Po zajęciu się koniem i zamknięciu go na noc w boksie Mias skierował się prosto do domu. Księżyc był już wysoko, mimo że nad dalekimi górami, wciąż można było zobaczyć ostatnie promienie słońca.
Mias był już prawie przy drzwiach, kiedy usłyszał muzykę i śmiech. Zerknął przez okno salonu i zobaczył wirującą i śmiejącą się Elle. Jej włosy smagały wszystko dookoła przy każdym obrocie.
Uśmiechnął się szeroko, miał ochotę wejść do środka i zatańczyć z nią raz czy dwa, zastanawiając się, do czego by to doprowadziło.
Właśnie w tamtej chwili mężczyzna zobaczył Abernosa chwytającego dziewczynę w talii i podrywającego ją z ziemi. Sprawił tym, że uśmiech Elle stał się szerszy, a śmiech jeszcze głośniejszy.
Mias czuł rosnącą w nim zazdrość. W jednej chwili wrócił do drzwi i pchnął je ze złością.
Nie powinna się tak dobrze bawić z innym, myślał. Powinna się bawić ze mną i tylko ze mną!
Nim zrozumiał, co robi, trzymał Abernosa za kołnierz koszuli i wlekł go w stronę drzwi.
Był świadomy, że Elle wrzeszczy za nim i uderza w jego plecy, kiedy ciągnął za sobą fauna.
Mias chwycił ogon Abernosa w miejscu, gdzie wystawał z rozcięcia w spodniach i wyrzucił go przez otwarte na oścież drzwi. Jeleń z łoskotem wylądował na ziemi.
- ABERNOS! - pisnęła Elle. - Abernos, nic ci nie jest?
Mias, kipiąc z wściekłości, spojrzał na Elle, która zdawała się skurczyć pod jego spojrzeniem, nim znów spojrzała na fauna szeroko otwartymi oczami.
- Wszystko w porządku - powiedział Abernos, wstając na chwiejnych nogach i otrzepał spodnie z brudu.
- Mias, co ci, do cholery, odbiło?
- Chyba powinienem już iść - powiedział niepewnie faun. - Zrobiło się późno.
- Nie, Abernos, nie odchodź - powiedziała Elle. Popchnęła Miasa sfrustrowana, kiedy dopadła do drzwi i zrozumiała, ze nie może wyjść.
Mias chwycił ją w talii i zbliżył twarz do jej ucha. - O ile nie chcesz, żebym go zabił, lepiej pozwól mu odejść.
Elle posłała mu pełne niedowierzania spojrzenie. Bardzo starał się, by jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Dziewczyna musiała wiedzieć, że jest śmiertelnie poważny.
Po prawdzie, nie wiedział, co by zrobił, gdyby nie odesłała fauna. Nie miał nic do Abernosa, mimo że był on trochę dziwny. Ale był tak wytrącony z równowagi, że sam nie wiedział, do czego mógłby być zdolny. A ostatnie, czego chciał, to dać Elle kolejny powód, by się go bała.
- Chyba faktycznie robi się późno - powiedziała w końcu smutno i zerknęła na jelenia. - Dziękuję, Abernos, naprawdę dobrze się bawiłam.
Chłopak uśmiechnął się i skinął głową. - W takim razie dobranoc. Mias, Elle. - Szybko się odwrócił i popędził przez pola, nim ciemność całkowicie go pochłonęła.
Elle odwróciła się do Miasa ze wzrokiem pełnym furii.
- Ale z ciebie despota! Jak mogłeś przyjść i tak po prostu go zaatakować?
- Położył na tobie ręce - powiedział, zaciskając i rozluźniając pięści.
- Jest moim przyjacielem! My tylko tańczyliśmy! - potrząsnęła głową, ściskając grzbiet nosa - Nawet nie wiem, dlaczego próbuję się przed tobą tłumaczyć.
Ella spojrzała na niego, w jej oczach ujrzał nagłe zrozumienie.
- O mój Boże - zaśmiała się. - Ty jesteś zazdrosny!
Mias spochmurniał. Nie takiej reakcji się spodziewał. Najwyraźniej zabawa z Abernosem bardzo poprawiła jej humor. Znów poczuł ukłucie zazdrości. Zerknął na zamknięte frontowe drzwi, zastanawiając się, czy może nie powinien dopaść tego małego drania i powiesić na jego własnym porożu.
- Nie - powiedział, starając się brzmieć swobodnie. - Po prostu nie mogę znieść, że Abernos kręcił się po moim domu. Nie lubię go.
Elle śmiała się, kładąc rękę na brzuchu. - Kto by pomyślał, że duży, zły Mias może być zazdrosny o małego, słodkiego fauna.
Mias skrzyżował ręce na piersi. Słodki? Uważała, że ten mały, mieszkający w lesie, półnagi potwór jest słodki? On ją tu sprowadził, obdarowywał prezentami i biżuterią, a ona nazywała go okrutnikiem. Ta kobieta nigdy nie przestanie go zadziwiać.
Elle przestała się śmiać, przetarła oczy i uśmiechnęła się do Miasa w sposób, w jaki on to robił przy każdej nadarzającej się okazji - była z siebie bardzo zadowolona. Był to uśmiech osoby, która nieoczekiwanie osiągnęła sukces, kogoś, kto wie, że ma rację, kogoś, kto wie, że wygrał.
Dziewczyna odwróciła się i ruszyła po schodach, zerkając na niego przez ramię.
- Nie sądziłam, że możesz być tak zazdrosny - powiedziała, naśladując jego akcent. - To odkrycie jest bardzo pobudzające.
Zniknęła w holu na piętrze, ale Mias wciąż mógł słyszeć jej śmiech.
Westchnął sfrustrowany i skierował się w stronę drzwi frontowych. Nie podobało mu się, że odkryła jego słabość i wiedział, że musi po raz kolejny wziąć na przejażdżkę już i tak pozbawionego tchu konia, by oczyścić myśli. A jeśli spotka po drodze Abernosa, cóż, uznałby to za znak od losu.

* * *


Elias obserwował dwór, który kiedyś nazywał domem. Niewiele się od tamtego czasu zmieniło, zrozumiał, kiedy schodził z grzbietu swojego konia. Skradał się nisko, idąc brudną ścieżką okrążającą budynek.
Wątpił, że zapukanie do drzwi i poproszenie o możliwość wejścia się sprawdziło. Wiedział, że Mias byłby skory do starcia kończącego długoletnią rywalizację. Elias również chciał to wszystko zakończyć, ale nie był zainteresowany uczciwą walką. Miał o wiele bardziej złowieszczy plan, który obejmował morderstwo.
Mias był tym starszym, o zaledwie czterdzieści siedem sekund, ale świadomość tego zżerała go od środka. W duszy wiedział, że to wszystko powinno należeć do niego. Miał do tego takie samo prawo jak Mias. Wściekał się za każdym razem, gdy pomyślał, że jego brat zawsze miał wszystko, podczas gdy on zostawał z niczym. Tak było od dziecka i chłopak nie mógł tego dłużej znieść. Kiedy Mias umrze, to wszystko będzie należało do Eliasa.
Kiedy dotarł do północnej strony budynku, wyciągnął rękę w stronę ściany. Roznosząca się od niej magia szczypała jego skórę.
- Przewidywalny głupiec. - Uśmiechnął się szyderczo, rozpoznając słabe zaklęcie, którego obaj nauczyli się, kiedy jeszcze byli dziećmi.
Elias machnął ręką i od razu poczuł, że zaklęcie opada jak pajęcza się zmieciona z wysokiego kąta pokoju. Spojrzał na okno prowadzące do sypialni gospodarza, gdzie spodziewał się zastać Miasa. Pogrążonego w śnie i zupełnie bezbronnego. To było prawie za proste, zrozumiał, kiedy chwycił wystający kawałek kamienia i zaczął powolną wspinaczkę.
Serce waliło mu w uszach, kiedy był coraz bliżej osiągnięcia celu. Lata planowania i wszystko, czego kiedykolwiek pragnął, było wreszcie w zasięgu wzroku.
Elias chwycił się framugi okna i zajrzał do wnętrza pokoju. Dzięki przyćmionemu światłu stojącej na stole lampy mógł dostrzec śpiący na łóżku kształt.
Uśmiechnął się dziko. Wślizgnął się do pomieszczenia, kładąc dłoń na rękojeści sztyletu.
Gdyby nie próbował zachowywać się cicho, roześmiałby się. To było zbyt cholernie proste.



I oto kolejny rozdział. Bardzo go lubię bo... no Abernos <3
Ale serio. Tak na prawdę, zaczynamy się zbliżać do prawdziwej akcji. Właśnie dlatego (i dlatego, że zaczęły się wakacje) chciałam przez najbliższe dwa miesiące rozdziały dodawać co tydzień. Niestety, beta wyjeżdża na wakacje, więc nie będzie mogła mnie poprawiać :c
No cóż. 

A jak już czytacie, chciałam was serdecznie zaprosić na bloga Pięć Królestw. Jest to blog grupowy, gdzie wcielacie się w postać którą sami wymyślacie i... tworzycie swoją historię razem z innymi (tak wiem, świetnie tłumaczę na czym to wszystko polega). W każdym razie jest tam masa świetnych ludzi (w tym ja :D) i myślę, że nawet ktoś kto jest początkujący w pisaniu będzie się tam dobrze bawił. Jest tam czat na którym zawsze mnóstwo się dzieje! 

kolejny rozdział 14/07

7 komentarzy:

  1. Cześć :)
    Świetny rozdział i chyba zaczynam lubić Miasa. Co do Abernosa, przypomina mi mojego szalonego kolegę. Tez nie potrafi tańczyć. Szkoda tylko, że nowy rozdział pojawi się 14 lipca. Dzień wcześniej jadę na obóz i Ne przeczytam nowego rozdziału 《hlipp》. Bardzo dziękuję za tłumaczenie i do następnego. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mias jest super! :D A w tym rozdziale jest taki smutny i biedy i ...OOO :3 Nic tylko przytulić :P

      Usuń
  2. Ej no? Psze pani? A gdzie kolejny rozdział, hmmmmmmmm...? Dodawaj, dodawaj, dodawaj i jeszcze raz dodawaj!!!!!!!!! Chcę wiedzieć co będzie dalej :D
    Więc: chce jak najszybciej zobaczyć nowy rozdział bo, jak do tej pory, spóźniasz się o miesiąc... czekam na następny rozdział :D
    Pozdrawiam i życzę weny (przy tłumaczeniu oczywiście ;D )
    ~Lumbi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam! :c
      Po prostu w te wakacje tak wiele się dzieje... Postaram się jak najszybciej coś napisać :D

      Usuń
  3. Świetny blog, opowiadanie super i naprawdę dobrze się czyta :) Zapraszam też do mnie: http://wefbhi.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka, przeczytałam wszystkie rozdziały :D
    Opowiadanie jest świetne, nie ma co. Zazdroszczę Ci umiejętności tłumacza :D czekam więc na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie przetłumaczone :*. przeczytałam poprzednie rozdziały i czekam na więcej
    Pozdrawiam :*.
    ~Lucy

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy